Miłosne gry kierowców.

Okazuję się, że walka w tym kraju nie tylko o względy polityczne, ani symbole religii, ale też o miłość wzajemną wśród ludzi. A jeśli wierzyć starym legendą to niby jak ktoś do bry to do nieba pójdzie a tam wieść życie będzie wieczne wśród aniołów, lub do bram piekielnych zawita jeśli złym człowiekiem na tym ziemskim padole będzie. W tym miejscu powinno się jasno powiedzieć, że bycie dobrym to nie to co tygodniowe stanie pod miejscem kultu i to jeszcze za drzwiami. Jeśli już ktoś pragnie być dobrym człowiekiem to czyny muszą go określać i to te w stosunku do świata. Rozbrajają mnie opowieści różnej treści od ludzi, uważających się za przyszłych mieszkańców nieba i obnoszących się z tym na lewo i prawo za pomocą gumek na rękach z różnymi napisami. TO nie ta gumka tworzy to jakim człowiek jest, tylko to człowiek sprawia czy napis na niej jest prawdziwy czy też tylko złudny. W tym całym bałaganie, walka o miłość do innych trwa i każdy punkty zbiera, również swoim zachowaniem na drodze, bo tam przecież najwięcej własnej altruistycznej postawy można pokazać. I tak niedawno, jedna Pani w sposób bardzo łatwy, przekazała swój znak pokoju młodemu chłopakowi na jazdach motocyklem w Warszawie, pokochała go tak mocno i poczuła z nim tak wielką wieź, że aż po nim przejechała, gdy ten utracił panowanie nad motocyklem i przewrócił się na jezdnię. W tej swojej miłości okazuję się , że była świetnym kierowcą, który nie raz pewnie pouczał innych jak jeździć mają, cóż widocznie miłość nie przewidziała napisu z tyłu zachowaj odstęp, albo jak to zawsze bywa Pani ta stwierdziła, że ma magiczny wóz który staje w miejscu, gdy się 2 razy w dłonie klaśnie. Tragedia taka jak inne i jak ich wiele powiecie. Tak owszem, wygląda zmotoryzowany świat. Pełen wysłanników piekieł czyhających na duszę nasze niebiańskie.
Nie ma problemu, lub nie istnieje, tak w skrócie można powiedzieć o tym co się dzieję. WORD jest zły, instruktorzy źle uczą, natomiast kursanci są kochani i to nie ich wina, że nie zdali. Złe tyczki, złe pachołki, zły samochód, zły kolor wszystko złe, a tu człowiek tak bardzo by chciał innych kochać.
Statystyk pokazują jasno kto powoduję najwięcej problemów na drodze, tylko że nikt nie patrzy na to w jaki sposób Ci ludzie są szkoleni. Jakoś w ośrodkach bywa różna, a mnogość na rynku i twarda gra z konkurencją powoduje, że nie każdy czysto gra z innymi uciekając się do wyimaginowanych pustych sloganów.
-100 % jazd po bielsku ( komorowice, jaworze itp)
-samochody jak na egzaminie (ten sam kolor)
-teoria w 3 dni ( 10 godzin dziennie)
-zapisy non stop ( czyli teoria nie istnieje)
-promocja 1100 ( plus badania plus materiały plus zdjęcia plus dodatkowe godziny przed egzamin = 1300 lub więcej)
ŻENUJĄCE. A i tak ludzie wybierając ośrodek złakomią się na te pułapki marketingowe.


No cóż prawda jest taka, że po zdanym egzaminie bo o to w tym wszystkim chodzi, młody człowiek w zależności od własnej odpowiedzialności będzie coś na tej drodze czynił. Jedni okazję się, że są już mistrzami rajdowymi, co nie raz udowodnić potrafią w pobliskim rowie, (wersja light- nikt nie ucierpiał) a część będzie jeździć tak jak wszyscy czyli niedbale. Za niektórych już się wstydzę, bo za bardziej dojrzałych ludzi ich miałem.....
Są tacy co by chętnie sprawdzili co też uczą w szkołach nauki jazdy czy aby ich pociecha nie została w jakiś zły sposób wykorzystana i nauki złe same w sobie były, a jakoś nie widziałem za dużo chętnych jak można było sprawdzić czy samemu by się zdało prawo jazdy.

Pewności w tym wszystkim nie ma i nie będzie, a i nic na drodze się nie zmieni, kierowca obecnie to ktoś kto kierownicę trzyma i pedały umie obsługiwać, no i oczywiście cały czas pokazuje innym jak też ich w miłości bliźniej bardzo kocha. Stąd właśnie ta ilość krzyży przy drogach....