Cokolwiek się działo, to działo się pod każdym możliwym sklepem, jeśli dało się na kimś wyładować, to właśnie było to miejsce. W tym podenerwowaniu, ludzie zapomnieli chyba po co im ten szał, a uśmiech podczas wręczania prezentu chyba ma zneutralizować, wiązankę pod adresem ludzi pod centrem handlowym o treści: I jak jedziesz ci.... ch.... je.....
Nie wiem kto to notuje, te dobre i złe rzeczy ale notatnik to musi mieć dość spory i raczej kartki z napisem: "dobre rzeczy" są nie zapisane. Wracając z pracy z moim szefem przez Bielsko, okazało się, że nastrój świąteczny jest tak duży, że każdy musi być na miejscu już już już. To już objawiło się tym, że jedna Pani, stwierdziła podczas wyprzedzania Żubrowoza, że święta spędzi sobie z nami ale na innym świecie. I zapewniam Was, że nie pytała nas o zdanie, w radiu leciały przeboje Beatlesów, a umiejętność dodawania gazu i trzymania kierownicy na sąsiednim pasie były testowane pod górkę na zakręcie na mega dziurawej drodze. Pani w niezwykły uroczy sposób, zdążyła nawet zerknąć z pogardą na nas, i emaptycznie telepatycznie przekazać nam informację, że jedziemy za wolno bo jej się śpieszy, i że pewnie jeszcze parę innych epitetów o których wolę nie myśleć.
Ten oto szczyt ewolucji miał swój dalszy ciąg gdyż, jakiś cham przed Panią już nie jechał tak jak my przy prawej krawędzi, tylko miał w du... że się kobiecie spieszy i nie miał zamiaru wjechać do żadnej dziury, więc okazało się, że jednak mocy do latania brakło trochę i sobie tak jechała i jechała tyle, że przed nami. Szef zaczął coś tam nucić, i nawet zwrócił uwagę, że jeszcze nie mam nic do picia na te wolne dni, gdy nagle wymsknęło. Ja pierd.... :) A to na widok tej samej Pani która nagle wyprzedza sznurek samochodów, na przejeździe kolejowym w Kozach. Wszyscy byli zdziwieni włącznie z Beatlesami bo Lennon zanucił Dont let me down.
Nie ma jak prezent dla rodziny na święta, matka w innym świecie.
Szał to nie tylko te zakupy, ta atmosfera, to wszystko się zmienia, i zmieni się jeszcze bardziej.
Przez chwilę nie było prądu, więc była szansa, żeby zjeść kolację w innej atmosferze jak w starych czasach gdy nie było elektryczności, ciepłej wody, dróg, a zima wyglądała jak zima a nie środek wiosny.
Oj nie ma prądu - powiedział Przemek. Wiesz co chyba Staszek ( sąsiad - pozdrawiamy) wieszał jakieś lampki ;)
Osobiście jestem za przeniesieniem się w czasie, wtedy gdy życie było trudne w codzienności, zdecydowanie więcej radości w oczach ludzi by się widziało gdy będą doceniać dni takie jak wigilia. Jeśli magia ma zadziałać, to słowa w życzeniach, prezenty pod choinką muszą płynąć z szczerości serca a nie z potrzeby zwyczaju. Już nie wspomnę o potrzebie pościgu samochodami po drogach, ani o ludziach wychodzących z kościołów wprost do swych samochodów zaparkowanych ku chwale stwórcy, a pieszych ładujących się pod samochody w każdym możliwym miejscu.
Wtedy działa inna magia, magia ZUSu, a oto w tych świętach zapewne wynalazcy tego święta nie chodziło.
Spokoju w tych dniach, a w szczególności na drogach życzymy Wam my.
Szef i ja.