Droga tu i tam...

Zafascynowany ostatnimi różnymi wpisami pojawiającymi się tu i tam, mówcy piszą, że ten nie dał kierunkowskazu, tamten za blisko jechał samochodu, ten nie ustąpił pierwszeństwa, myślę, że napisze jak wygląda mój dzień w samochodzie, w perspektywie tego, że jeżdżę bez celu wszędzie, i to jeszcze staram się wpoić coś zgodnego z przepisami i zdrowym rozsądkiem.
Rano zaczyna się od tego, że to ja jadę 13 km z Bielska do Kóz, zawsze na Piastowskiej, ktoś o poranku jest miły i robi mi miejsce na drodze jak to ja mam ustąpić, fajnie, że ktoś widzi z daleka, że ma czerwony sygnał i może komuś ułatwić życie. Jadąc dalej Piastowską do dworca, zwykle jadę w lewo i potem mam przykład za przykładem, wszyscy na lewy i rura, i stoimy na tych samych światła, i tak przez 4 zmiany, ilu nie zdążyło się zatrzymać, albo się im nie chciało nie wspomnę. Jadać dalej skręcam pod Sarnim w prawo, oczywiście nie zawsze mogę, bo przed moim samochodem stoi ktoś tam i uważa, że odstęp 10 metrowy ma super, tyle, że ja bym już dawno pojechał sobie bo akurat ja mam zielone, cóż widocznie nie zasłużyłem. Udało mi się skręcić na pas do prawo skrętu, na końcu strzałka warunkowa, czyli stop, kierowca za mną najwyraźniej zdziwiony, bo on tam się nie zatrzymuje nigdy bo po co, dobrzy piesi to martwi piesi, niech sami uważają jak idą. Na wszelki wypadek  żeby nie rozjechał tych na przejściu dla pieszych, sam się zatrzymałem.
Dalej mamy rondo a nawet dwa, i to takie magiczne, Ci co jadą po rondzie to być może włączą kierunkowskaz być może nie, dzięki temu Ci co wjechać mają, być może wjadą być może nie. Efekt ? Stoi tam zwykle parędziesiąt samochodów, tylko i wyłącznie z powodu mrygającego pomarańczowego światełka, a raczej jego braku.  To jest nic, ale to jak ludzie się zachowują przed rondem, przyprawia o zawrót głowy, zamiast jechać jak samochód jest daleko, stoją, jak widać że jedzie to też stoją, wszyscy stoją . Stoję i ja.  Jak już uda się pojechać mam skrzyżowanie na końcu ulicy Czerwonej chyba,  ja jadę w prawo, wybieram sobie potem lewy pas, bo jadę potem w lewo. Prosta sprawa każdy kursant wie, chyba ze sto razy ktoś z naprzeciwka by we mnie wjechał, czemu ? Nie mam pojęcia, przecież chyba jasna sprawa, pierwszeństwo przejazdu ?  A nie faktycznie, jak zielone jest znaczy się ,że na drodze nic nie ma.  Oczywiście jeszcze nie dodałem, że trochę dalej jest już następne skrzyżowanie gdzie jeszcze zwykł ktoś wyprzedzić mnie, bo jechałem za wolno ( czytaj zgodnie z przepisem, zdrowym rozsądkiem i innymi bliżej nie określonymi zwyczajami ) i co ? Tak zajechał mi drogę i zaczął hamować, po to żeby stać sobie na czerwonym przed niebieską Toyotą.
Wjazd do Hałcnowa zawsze obfituje w coś pięknego, jak było zimno to na płotach znajdowały się samochody, no coś niesamowitego, ślisko w zimie ? Kierowcy i Kierowczynie stojące obok płotu w którym był już ten pojazd wyglądały na zaskoczone.  Tak oto dotarłem do Witosa, droga w całości odnowiona, nowy asfalt, wszędzie zakaz wyprzedzania, prędkość 50 km/h przy szkole trochę wolniej. Zakaz wyprzedzania dlatego, że miliony wyjazdów z posesji, przejść dla pieszych, skrzyżowań, łuków drogi itp. I co?  Jedzie taki z napisem łomnibus, i pierwszy moment jak droga bardziej prosta i sru wyprzedzanie. Myślę sobie no tak, zaraz wsiądzie z kursantem i pojedzie po Krakowskiej 50 km.h trując mu że tak trzeba, i to jest ważne.
Już jak minie się tabliczkę z napisem KOZY, zaczyna się odcinek Jana II który można nazwać drogą na Berlin przejechaną już przez czołgi. I zawsze nawet jak jadę środkiem, żeby mi zawieszenia nie pochłonęła czarna dziura na dziurze jakiś typ, stara się wyprzedzić, to nic, że nie da się jechać, wyprzedzać da się zawsze.
Pod szkoła w Kozach rano, to można nakręcić jakiś zabójczy serial, tylko nie wiem czy to komedia ma być czy dramat.  Tam rodzice odwożą swoje pociechy, i pewnie temu żeby były bezpieczne, zachowują się tak niebezpiecznie. Stoją wszędzie gdzie się da na drodze, na każdym zakazie, ale to nic, ale zostawianie samochodu tak żeby nikt inny nic nie widział to już jest jawne doprowadzanie do katastrofy drogowej, oczywiście w imię bezpiecznego dotarcia pociech do szkoły lub przedszkola.  Jechałem tam dziś 20 km.h i dalej miałem odczucie, że to nie jest prędkość bezpieczna, nawet zapragnąłem być muchą i mieć oczy bardziej rozwinięta… Co ciekawe jako jedyny zatrzymałem się na przejściu dla pieszych bo dzieci tam szły, reszta ochoczo pędziła dalej.
No to teraz szał, Kościelna zwykle parę samochodów stoi tam sobie przy krawężniku,  od strony ronda jedzie samochód, oczywiście nie ma miejsca na swoim pasie, z naprzeciwka jadę oto ja, czyli miejsca nie ma już całkiem. I co ? No spotykamy się na środku drogi i drogi kierowca ma olśnienie pokazuje mi żebym zjechał na chodnik , no co za świnia ze mnie,  że też nie zrobiłem miejsca Panu, co z tego, że to jego pas zajęty.
Rondo Kozy, zwane niezłe jaja. Jedyne rondo na którym ten co na rondzie musi uważać, na tych co na to rondo dopiero będą się pchać, każdy kto jedzie od Kościelnej, musi brać poprawkę na specjalistów wszelkiej maści nadjeżdżających od strony Bielska. Ja rozumiem Pan w ciężarówce się zagapił, ponad 30 ton chyba by się nie zatrzymał, machnął ręką ,że przeprasza, ja hamowałem wcześniej nie chciałem zginąć. Ale osobówki ? I widzę ,że jedzie i nawet głową nie obróci czy jest miejsce, chyba ,że uważają że ten płot to wyrocznia czy samochód się pojawi czy też nie. Śmiało możesz sobie tam rozwalić samochód jak ktoś ma ochotę, wystarczy jeździć  w koło i ktoś się znajdzie.
TO jeszcze nie koniec jest, jeszcze sto metrów, przecież tu się nic nie dzieje.
Skręcam w lewo, i rozjeżdżam klienta na drodze, bo się mu nie chce iść 5 metrów niżej gdzie jest przejście,  i idzie jeszcze pewny ,że jest ok wszystko. Potem mamy odcinek taki drogi koło poczty i tu info dla pieszych KUR… CHODNIK JEST KOŁO PŁOTU OD PARKU !!!! a nie żeby leść środkiem drogi jeszcze w dwie beretki na głowie, i zadowolone z życia, niedługo chyba pośmiertnego.  Skręcam w prawo między budynki, a tam chłop parkuje na połowie drogi, pod komisariatem policji. Tak żeby miał bliżej iść sobie gwoździe kupić do Rolnika.  A potem moja droga przez mękę, parking dla paru samochodów pod biurem i kwint esencja parkowania. Nawet cykl szkoleń mogli by prowadzić, „ Jak parkować aby jak najmniej samochodów się zmieściło”. Powiem Wam warto, znają się na rzeczy i codziennie starają się zrobić to lepiej.
To jest 25 min mojego dojazdu do pracy.  A to jest nic, podczas jazdy z kursantami, nie ustępuje nam ktoś pierwszeństwa ordynarnie zmuszając do hamowania po 100 razy, na rondach jak ktoś włączy kierunkowskaz to mam ochotę pojechać i wyściskać z wdzięczności.  Odstęp od samochodu nauki jazdy to nie istnieje. I sytuacja z dziś, 4 godzina szkolenia, jedziemy na drogi gdzie mało co jeździ, klient jako tako sobie radzi, nabiera doświadczenie, Zamiast patrzyć w lusterka, z namiętnością omija dziury, na to Pan wpada na genialny pomysł wyprzedza, z odstępem na 30 cm. Tak to moja codzienność, gdyby nie reakcje za głupie zachowania innych na drodze już bym dawno nie żył, a część moich kursantów sama dobrze pamięta różne sytuacje nie fajne ( pozdrowienia Dominiko ;))
I tak czasem sobie myślę oceniając to na tych drogach co się dzieje, ten brak zrozumienia podstaw ruchu drogowego. Brak szacunku dla życia czyjegoś. Że chyba problem Elki która jedzie za wolno jest znikomy w aspekcie śmierci na drogach.  Tak wiem są irytujący, tak wiem jest ich za dużo w jednym miejscu, i tak wiem kaleczą po całości. Ale mogą, takie mają prawo . A ze śmiechem na ustach patrzę na ludzi ustawiających znaki zakazujące wjazdu samochodom nauki jazdy, to ludzie którzy za grosz nie mają pojęcia o przepisach i za grosz nie mają  szacunku do znaków. Nagle wymagają od kogoś ,że ten jeden znak ma mieć moc i kogoś powstrzymać  przed wjazdem. I powstrzymuje bo te samochody choć ślamazarne, i zdecydowanie nieprzewidywalne na pewno się do niego zastosują.
Dziś był poruszany problem żałoby narodowej i ktoś słusznie powiedział, że na drogach dziennie ginie naście osób, i nikt z tego żałoby nie ogłasza. Widocznie zabijanie na drogach stało się normą i powszechną częścią życia, czego nie potrafię zrozumieć.