Rano prowadziłem bogate rozmyślania na tematy dotyczące poszczególnych grup górskich, i zastanawiałem się co w których górach jest niekorzystne z punktu widzenia turysty. Nasze tu górki, czyli Beskid w różnej postaci od Żywieckiego do Małego jest bardzo przystępny, co nie znaczy, że góry nie mają charakteru. Ale podłoże po którym przychodzi się poruszać nie jest jakieś ani kamieniste ani specjalnie śliskie. Pieniny znowu to co innego, tam są takie malutkie kamyczki gęsto wbite z ziemię wyślizgane ,że ho ho ho. I to tam zawsze jest ryzyko ,że jak się człowiek zapomni to poleci jak nic w dobrym wypadku na własny tyłek, w złym na własną twarz.
Natomiast Tatry to ryzyko poślizgnięcia się, złego postawienia stopy i lecisz w przepaść, i to wcale nie koniecznie na 2 tyś metrów, równie dobrze można spaść do rzeki w drodze na Morskie Oko gdy zapragnie się widzieć z bliższa płynący w przepaści strumyk. Oczywiście natężenie ruchu turystycznego też ma wpływ na wypadkowość i tak Tatry są najbardziej oblegane, w Pieninach dużo ludzi tylko na 3 Koronach, a w Gorcach już pasjonaci.
Ale przechodząc do złego na Lubaniu pragnę przypomnieć pewną opowieść.
"Według ludowych podań Lubań to miejsce przeklęte i magiczne zarazem. Miejscowi czarownicy toczyli tutaj między sobą spory. Po wypowiedzeniu przez jednego z baców-czarowników straszliwego przekleństwa całe stado owiec wraz z z juhasami zapadło się pod ziemię. Podobno w dniu św. Jakuba z tego miejsca wydobywają się spod ziemi okrzyki juhasów i dzwonki owie"
No i tak się zaczęło. Po pierwsze szlak nagle się stracił, był był i nie ma. Więc wozem dojechałem do końca drogi, i poszedłem w stronę góry, a tam zło już czekało tylko na to.
Po pierwsze okazało się, że szlak jest dla rowerów i to dla niebieskich. No to co, będzie łagodniej pewnie, jak dla rowerów. Łagodność znikła zaraz po tym jak szlak niebieski się skończył. Zdjęcia były ale magicznie karta pamięci w aparacie zakończyła swoją działalność i dopiero po formacie wróciła jej świetność.
Szlak się skończył, ale coś tam dalej jest, więc idę. Właściwie to juz można było podejrzewać, że coś nie tak będzie, tu kwiatki ładne to ślimak idzie.
Droga z prostej ubitej rowerowej zmieniła się w jakąś bliżej nieokreśloną .
Potem było jeszcze lepiej, gdyż robiły się coraz większe chaszcze, i dalej nie było oznaczeń szlaku, ale droga jest wiec gdzieś prowadzi...
Tak droga prowadziła do potoku, jak widać idąc potokiem też może być fajnie. Nadleciały pierwsze muchy, i to grupowo.
Nie dało się stanąć na chwilę nawet bo milion much prowadziło do jakiegoś dziwnego ruchu rękami, a potem gałęziami, w końcu zrozumiałem co czuje taka biedna krowa....
Szlak nie był szlakiem, ale dzięki nawigacji w telefonie określiłem sobie gdzie mam iść i jakoś się doszło. Miliardy much z lasu też.
Na szczycie bez szału, może też z uwagi na pogodę niezbyt fajna, a może po prostu nic tam takiego szałowego nie ma. Oprócz much.
Na szczycie polana, na polanie zapaleni górscy wędrowcy i ich muchy. Muchy się razem zgadały i potem latały już wszędzie...
Widok pewnie imponujący ale akurat nie w ten dzień . W ten dzień imponujące było to, że muchy były wszędzie.
Jak widać na zdjęciu nawet na zdjęciu wychodziły....
W miesiącach wakacyjnych działa baza noclegowa prowadzona przez studentów. Trochę im ją podniszczyli ale to będą mieć co robić. O ile ktoś lubi się odganiać od much i naprawiać wiatę. W wiacie pełno śmieci. Też taka niespodzianka jak już gospodarze się zjawią.
ooooo mucha.
Źródełko wody jest troszkę niżej od szczytu. Dobrze ,że coś jest ;)
Tak i jak już myślałem ,że muchy sobie pójdą to okazało się ,że jak sobie poszły to przyszło błoto. To takie fajne jest rozjeździć szlak koparką. I nic powiadam Wam nic nie przebije tego błota, ni kamienie w Tatrach ni śliskie skały w Pieninach. Nic tych atrakcji nie przebije.
A tu wskazówka. Jeśli jesteś czerwony .... no nie wiem co to chyba że musisz mieć rower.
I ten na dole znak to nie wiem co uciekający rowerzysta przed muchami ?
A nie wiem to jest info. Jeśli chcesz uciec przed muchami lepiej miej rower i szybko zapier....
Przez błoto.
Nikt nie chciałby widzieć jak ja wyglądałem po tej trasie...
I te muchy miliony muchów.....i komarów i nie wiem co to jeszcze latało... Zło w czystej postaci owadów...
ps. zielony szlak się odnalazł, był na słupie energetycznym u gospodarza na posesji zarośnięty bzem.....






















