Wschód na wschodzie wschodzi .

Jest 2 aM. Czyli o wiele wiele nie tyle ile ma być na zegarku żeby spodobało się to organizmowi. No cóż mamy iść popatrzeć jak wstaje dzień, trzeba wstać. W amoku udaje się zlokalizować plecak, oraz MAriusza, który się sam zlokalizował. Jakoś schodzi zbieranie się do około po 3 i wyruszamy. Mariusz ma ze sobą Vulcan energii który okazał się katalizatorem innego wulkanu, który jednak wybuchł potem. Cel - Skrzyczne najbardziej możliwie wysoko w okolicy.
Po 10 min jazdy samochodem przez okoliczne wioski i wyjściu trochę w las, mózg się budzi i informuje, że statywem się nie robi zdjęć, robi się je aparatem. ?No to mam mu odpyskowałem. Ale baterii już nie. Kur.... Kur.... Kur... Kur zapiał gdzieś w oddali, sarna szczeka a płuca chcą zdechnąć o tej porze. okazuje się że wgraliśmy sobie symulator Wojnara. Czyli to jak odczuwa te wycieczki nasz przyjaciel zwykle. Po godzinie dochodzimy , tak dochodzimy do tego że zaraz się porzygam . A Mariusz zaczyna odczuwać dyskomfort braku wody w organizmie. Akurat na sam wschód docieramy na czas.
Słońce obecnie wychodzi z tej perspektyw, zza Beskidu Małego i widać bardzo daleko całe widowisko. Dodatkowo mamy piękną panoramę Beskidu Żywieckiego z Babią Górą , Pilskiem, Tatrami, Beskidem Makowskim, oraz oczywiście Małym. W tle pięknie wygląda tafla jeziora Żywieckiego. Słońce powoli wychodzi zza horyzontu najpierw w barwach czerwieni a potem zaczyna mienić się w różnych odcieniach purpury przechodząc w ciepłe żółte kolory. Światło zaczyna przesmykiwać się po górach i na leciutkiej mgiełce można dostrzec rozświetlenia porankiem . No cóż piękny widok . Zdjęcia są równie piękne.

By phone....