O 4 - 15 zostałem poinformowany o tym, że ekipa już jest i czeka. Ja natomiast miałem dopiero opcję picia kawy przed sobą. Na szczęście nie ja byłem kierowcą tego wyjazdu a jedynie właścicielem pojazdu, więc kawa schodzi ze mną do samochodu. Wychodzę przed kamienice i rozglądam się, wydając stylowy dźwięk - ksz ksz . Po pół minuty zorientowany Paweł Wu zorientował się, że to ja a nie że ptaki z nim rozmawiają. Co więcej zasłuchał się w odgłosy miłości o poranku, które dobiegały z jakiegoś otwartego okna i w sumie to mnie w ogóle nie słyszał i pół drogi dopytywał się co to za orgie. ;)
Wsiadamy i jedziemy. Mamy masę czasu i brak koron. Kierunek Cieszyn a następnie Ołomuniec. Droga szybka, śliczna i pusta. Na miejscu jesteśmy po ponad 2 godzinach i po 2 piwach które zostały mi udostępnione. Na miejscu okazuje się, że jesteśmy sami w mieście, kierowców też nie ma. Pojazdów nie ma. W ogóle wszyscy śpią. Niektórzy luzem na chodniku, inni na lawetach a reszta bądź gdzie. Wczoraj była impreza;) Aż łza się kręci jak tu musiało być fajnie dzień wcześniej. I panuje ogólnie sielska atmosfera, przebudzony ze snu kierowca czeskiego bolida kulturalnie się wita i pyta co słychać. Tu goni pies, tu ktoś jajecznice robi, życzliwe uśmiechy i szalony Paweł Wu biegający po połowie miasta.
Samochody w serwisie dotknięte można iść dalej. A iść trzeba dość daleko i jak sama nazwa wyścig górski wskazuje idzie się pod górę. Na miejsce docieramy szybko bo jak zwykł twierdzić Paweł, nie będzie miejsca. A jak każdy dobrze wie miejsce jest zawsze. Co też się stało. Co prawda miejsce znaleźli też amatorzy makreli na kiju, wódki i dzieci. A to wszystko jak się łączy zmusza człowieka do napicia się piwa, żeby mógł to wszystko znieść. Piwo było obok. Za 4 pln bardzo dobre w plastiku, nie wiem jakie , oczywiście dobre bo innego nie było. A tak to średnio udane. Wyścig zaczął się punktualnie od przejazdu ciężarówki ;) Taki wielki piękny wóz z górami w nazwie. A potem mogło być tylko lepiej . Foto poniżej .
Created with flickr slideshow.
Powrót okazał się przygodowy, oczywiście dla kierowcy, który jest paranoikiem :)) Ale głównie temu, że nie mógł jak zawsze napić się piwa. :)