Początki.

Kiedyś, dawno temu za górami za lasami. Tak zaczyna się historia zdobycia prawa jazdy, opowieść jak każda inna, i każda taka sama. Bo prawo jazdy robi każdy, kogo na to stać i uważa, że mu to potrzebne w życiu. Zdałem, i już po miesiącu byłem świetny, mój płat czołowy odpowiedzialny za krytycyzm własnej osoby zdecydowanie nie myślał twórczo. Byłem taki jak Wy, Wy kierowcy obecni, po prostu jeździłem, z punktu a do punktu b. Znaki, jakieś były, ale kto na nie patrzy, sygnalizacja? To jasne przecież, czerwone nie jedziesz chyba, że się jednak da. Wyprzedzić należy wszystko, po co ? Nie wiem. Jakieś naleciałości z przeszłości w psychice powodowały chęć, bycia dalej szybciej itp. Wypadków nie było, mandatów nie było. Czy byłem dobrym kierowcą ? Owszem tak, w/g własnego odczucia. Ale kim jesteś, odpowiedz sobie sam, że tak świetnie się oceniasz ? Znasz się a tym ?
Wyprostowanie światopoglądu na temat tego jaką się ma wiedzę z zakresu ruchu drogowego nastąpiło już na pierwszych spotkaniach na kursie dla instruktorów. Słuchałem co mówił wykładowca i czułem się coraz bardziej jak skończony debil. Jak mogłem nie wiedzieć takich rzeczy, mających wpływ na to czy przeżyje ktoś, czy przeżyje ja. Po pierwszym teście, okazało się, że jestem nikim na drodze, a moja samo świadomość o własnych umiejętnościach została wdeptana w ziemie.
Jadąc po kolejnych wykładach, czułem się źle na drodze, widziałem miejsca przez które przejeżdżałem setki razy, i teraz dopiero widzę czemu nie można tu wyprzedzać, czemu to może być niebezpieczne, że widoczność jest zerowa i mój samochód jednak nie zatrzyma się w miejscu, jakbym sobie tego życzył.
Zmieniłem swoje nawyki bardzo szybko, i zmieniam je cały czas. Nie dziwie się wcale kierowcą, że jeżdżą tak jak sami uznają za słuszne, w końcu przecież osiągnęli poziom taki jak ja kiedyś, jeżdżą dużo i bezwypadkowo. Szkoleń dla kierowców nie ma, i nie będzie, mało kogo interesuje to żeby poszerzać swoje umiejętności, bo to kosztuje a nikt tego ku chwale ojczyzny nie zrobi.
A może jednak, w tych pustych hasłach wyborczych kryje się chęć edukacji mieszkańców w zakresie edukacji drogowej ? Nikt nie przyjdzie. Dlaczego ? Bo to wstyd, a człowiek boi się ośmieszenia, a tym bardziej po co ma się edukować skoro już plastik ma w kieszeni.
Jestem zdania, że znaki powinny być usunięte z dróg. Skoro na znaku STOP nikt się nie zatrzymuje prawie, a kierowca jest wstanie sam określić, czy może jechać czy też nie to po co wydawać pieniądze na to? Po co znaki o zakazie zatrzymania skoro nikt ich nie szanuje ?W zamian może zapis o odpowiedzialności za spowodowanie kolizji, lub wypadku bardziej restrykcyjny, niż sam mandat 100 złotowy?
Wczoraj jechałem sobie wieczorem z punktu A do punktu B, i patrzyłem jak kierowca młody stażem za kierownica i młody wiekiem jedzie za mną. Znak Stop nie istniał. A i tak cały czas pojazd jechał za mną i dojechał w to samo miejsce w tym samym czasie. Czy to coś zmieniło, że nie udało się zatrzymać? Droga przejazdu była szybsza? Cz kierowca upewnił się na skrzyżowaniu skręcając w prawo tylko na lewą stronę ?Popatrzył na przejście dla pieszych na prawo ? Sprawdził czy na prawo jakiś władca szos nie wyprzedza? Trudno rzec.
Można śmiało powiedzieć, że w naturze ludzi tkwi problem, problem dość istotny polegający na posiadaniu krytycyzmu własnego zachowania. I problemu wynikającego z kulturowego podejścia do poszanowania prawa. Sytuacje poprawi tylko kometa, w sam środek. A potem przesiadkę na rowery, lub mamuty.... Wtedy sytuacja będzie prosta, pędzący mamut ma pierwszeństwo przed rowerzystom gdyż nic z rowerzysty nie zostanie gdy pomyśli inaczej....

Sprawdź się ile widzisz tu niebezpieczeństw ?
Co tu się może stać ? 10 jak nic. A ty ile widzisz?