Sy Fy ;)

Wstając szybko z łóżka, instynktownie już sięgam po ubranie, potem zabieram rzeczy ze stołu i kluczyki z szafki. Nagły błysk przebiegający w umyśle podpowiada, że dzień wcześniej zdecydowanie skończył się na dnie butelki jakiejś whiskey. Cóż, kluczyki nie będą mi potrzebne, ani zresztą nikomu już się nie przydadzą. Od pewnego czasu nie ma czym jeździć, nie wspominając o tym ,że nie ma właściwie po czym. Po chwili jak zza mgły wszystko powraca do stanu rzeczywistego i już wiem gdzie jestem.
Pamiętacie ten deszcz, lub może te przegadywania się w każdej możliwej gazecie po 2010 roku na temat końca świata? Kiedy będzie, czy Majowie dobrze policzyli, czy to będzie kometa, czy też diabeł powstanie z czeluści i wszystko się skończy? Woda, woda załatwiła wszystkich. Deszcz zaczął padać jakoś na początku wiosny, i padał długo, nikt już nawet nie wie ile to trwało. Po paru miesiącach, wszelkie niziny były zalane, górskie miejscowości jakoś się trzymały, ale do czasu. Potem nadeszły wstrząsy jakieś i fala za falą pogrążała świat pod wodą. Ktoś tam kiedyś chciał się dowiedzieć czemu tak się stało, ale ich też zalało, i jak to ma się prosta kolej rzeczy, odpowiedź co się stało, stała się niezwykle prosta. Koniec świata. I na to wyglądało na początku, środku i końcu. Nie wiem co się działo na świecie, prąd przestał być dostarczany dawno temu, i przepływ informacji zniknął całkiem. Nikt nie wie czemu jeszcze żyję, lub też jak to się stało, że jednak przeżył wodne piekło. Pamiętam równie niewiele. Na początku jeszcze ktoś miał nadzieję. Ten Krzyż na górze co góruje nad wsią miał być znakiem, że jednak Bóg nie opuścił ludzi, bo tylko on został nad wodnistą taflą. Mówiono, że Ci co wierzą będą oszczędzeni, czymś ludzie musieli się karmić, i jeśli tylko ta wiara miała ich trzymać przy nadziei dalszej egzystencji to czemu nie. Krzyż zniknął pod wodą po jakimś czasie, i znikły też tabuny nowych proroków nie mających już nic do powiedzenia. Woda opadła po paru miesiącach i jeśli ktoś myślał, że wszystko najgorsze się skończyło był w błędzie. Najbardziej brakowało właśnie wody, to ci ironia można było pomyśleć.
Wszystko się zmieniło na świecie, przynamniej ten który znaliśmy.
Wartości byłego świata przeminęły. Pamiętacie tych wszystkich, którzy wywyższali się ponad miarę innych ? Mając piękne domy, samochody, pieniądze? Już ich nie ma a Ci co przeżyli, nie wiedzą co robić ze sobą ani jak żyć. Części ludzi, włączyła się z poziomu podstawowych instynktów chęć dominowania nad innymi, ale to już niestety nie była droga po której można było szaleć w swoich samochodach tylko świat, gdzie każdy ustalał zasady sam. I możecie nie wierzyć ale ludzie mieli wartość życia za najwyższą możliwą cnotę. Tych co szaleli uspokojono bardzo szybko. Głównie za pomocą sznura i drzewa które się ostało.
Wielcy tego świata, stracili swą wielkość, ludzie czynu pokazywali swoją wielkość. Organizacja czegokolwiek, przypominała dalej wielką niewiadomą, z jednej strony chcieliśmy żyć dalej z drugiej, części odechciało się żyć.  
Dziwnie się szło poprzez zgliszcza własnej wsi, przez parę pierwszych miesięcy, trupy leżały gęsto, pod płotami gdzie nie tak dawno wisiał banner Czasu Pozytywnych Zmian. Rzeczywiście pozytywnie się szło zaskoczyć. Ktoś tam kiedyś próbował odpalić jakiś samochód, tylko co z tego skoro drogi zniknęły. Ten most co robili na Krakowskiej był dość solidny ostał się, i jakimś cudem przepłynął do centrum do kóz. Mamy most zamiast ronda. I jeszcze parę innych ciekawych rzeczy się przytrafiło. Ktoś kiedyś stwierdził, że ma moralne prawo decydować o losie innych, bo ma strzelbę. Pamiętam go zwykł szaleć po drodze mając za nic życie innych. Wtedy dostał jakiś mandat, z którego nic sobie nie robił. W nowym świecie, ludzie go wrzucili pod ten most i tam zakończył swój moralny tryb wyborczy. Do łask wróciły zwierzęta domowe. Psy i koty były traktowane jak część domostw. I dzięki nim właściwie udało się opanować plagę gryzoni i innych cudów na 4 łapach.
Pamiętacie szkoły ? Teraz już nie ma matur, ani jak policzyć rachunek prawdopodobieństwa. Teraz prawdopodobnie jak nie będziesz wiedział czy ta roślina jest trująca to zjesz coś co zakończy Twoją edukację. Podstawy egzystencji z naturą były tym na co stawiano możliwości dalszego normalnego życia. Cokolwiek to znaczy zresztą.
Te kluczyki ze stołu to już parę razy udało mi się zabrać , myśląc ,że muszę jechać do pracy i spędzić w samochodzie parę ładnych godzin.  Teraz konie to coś co jest na miarę złota, jedyny środek transportu. I tym się teraz zajmuję, miały być słonie na początku ale zoo też niestety zalało całkiem…
Największy zonk przytrafił się krajom gdzie eksport paliwa był wszystkim czym dysponowała gospodarka . Pustyni już nie ma, jest duże jezioro. A paliwo to sobie można wziąć i podpalić o ile będzie czym. A pieniądze ? Kto ich miał dużo, to ma teraz dużo papieru toaletowego bo właśnie tyle sobie może tymi papierkami zrobić. Jakoś więcej pokory do siebie mają CI co zostali, pojawiły się wartości, których uświadczyć już się nie dało kiedyś. Współczucie, solidarność i chęć pomocy innym przyświecała każdemu. Każdy się znał i każdy mógł liczyć na każdego. Brzmi jak bajka ? Owszem bajka po apokalipsie zniszczenia….  
Może to rzeczywiście tak miało być, i ten 2012 miał przynieść koniec świata, pytanie tylko czemu zmiana na lepsze wśród ludzi nastąpiła dopiero w obliczu tak olbrzymiej poniesionej ceny za to ?