Lubię ludzi inteligentnych
A czym jest ta inteligencja ? To sposób postrzegania świata, umiejętność rozumienia jego zawiłości, to także to jak bardzo ma się w sobie dużo zrozumienia do ludzi. Czy dużo takich ludzi ? Cała masa, pewnie bo każdy o sobie powie - tak mam w sobie to coś IQ ze 100 w jednej nodze, jakoś dziwnie część ma ją w innym organie. Myślenie to trudna rzecz, całe szczęście, że o oddychaniu nie trzeba myśleć , bo zdaje mi się ,że część społeczeństwa mogła by się udusić. Lubię to jak człowiek inteligentny umie wyciągać wnioski z rozmów, lubię jak umie walczyć o swoje zdanie, posiadając jednak szacunek do wypowiadanych innych racji. Fajnie jest z kimś takim móc rozważać sens istnienia, sens bycia człowiekiem, i fajnie jak dochodzi się do podobnych wniosków końcowych. Dziwnym trafem, rozmów takich nie przychodzi mi toczyć za wiele, ale to pewnie nie temu ,że takich ludzi nie znam, a raczej temu, że większość rozmów toczy się o tym w którą stronę się jedzie i czemu to zawrócić tu nie można.
Tak myśląc sobie, o sytuacjach różnych, i o tym jak ludzie myślą dochodzę do wniosku ,że ludzie to zawistne świnie, na całe szczęście nie latające, i na całe szczęście z kiepskawą pamięcią. Czemu tak ?No tak bo popatrzmy na takiego xxx, uśmiechając się przez rok czasu, mówiąc dzień dobry i pytając co słychać u rodziny, a jedyne co robił to opowiadał jak to beznadziejnie to jednak wszystko tam robią. Była kiedyś taka urocza piosenka słynnego scyzoryka wręcz o zabarwieniu kołysanki, którą by trzeba polecić nie jednemu życzliwemu. Każdy w życiu swym spotkał się z takim samym wszechobecnym syndromem "ludzia" ten syndrom to nic innego jak całokształt doświadczeń związanych z obcowaniem z całą masą ludzi. Mało to nieprzyjemnych rzeczy się zdarzyło? Mało razy ktoś komuś zrobił historię życia z zabarwieniem od A do Z ? Plotki to taki sposób małych ludzi na realizacje się w świecie malutkich, to sposób na pokazanie się ,że jest się ciekawym i wartym zainteresowania. Czasem wydaje się ,że ludzie żyją tylko i wyłącznie tym małym spotkaniem w sklepie, gdzie stojąc w kolejce za chlebem na śniadanie wymieniają się plotkami dnia wczorajszego o tym że Pan xxx wczoraj pobił Panią yyy. O czym wie oczywiście całe miasto, a na krzyki zza ściany nikt nie reagował. Moralność wychodzi w końcu w tym byciu religijnym, mam mieszane uczucia o tym kim kto się jak nazywa, mam mieszane uczucia co do tego jak kto może się nazywać dobrym człowiekiem a codzienność swą otacza zawiścią do innych. Patrząc dalej na świat, mamy milion dobrych rzeczy, milion wartości wyznawanych jako tych zgodnych z życiem i sumieniem ludzkim. A co to za różnica czy codziennie leczysz ludzi i naprawiasz świat skoro potem wsiadasz w wóz i pędzisz przez miasto i zabijasz kogoś? To jakaś możliwość wyboru moralnego zachowania ? Zastanawia mnie coraz częściej to, że patrząc przez pryzmat własnego życia okazuje się, że moralnie zachowujemy się tam gdzie uważamy, że takie to jest - choć wcale nie jest. A moralność prawdziwa połączona z miłością do świata do ludzi to nic innego jak zawiść i zło. To jest jak taka śmieszna możliwość rozpoznawania prawdziwych intencji, Albo dasz się nabrać i potem otrzymasz właściwy cios w samo serce o ile go jeszcze posiadasz albo będziesz nieufny do całości ludzkości i będziesz ważyć każde możliwe słowo widząc we wszystkim spisek.
Czy w ogóle da się jakoś egzystować, żeby raz po raz nie słuchać plotek, nie widzieć chamstwa, złośliwości i wzajemnego utrudniania sobie życia ? Każdy element tego co nazywamy życiem a nie którzy wegetacją mamy przykrytą utrudnianiem sobie jego przemijania. Koniec dla każdego przyjdzie, i będzie taki sam, więc po co to wszystko ? Czy to zwykłe Dzień Dobry będzie znaczyć to że w głębi siebie życzysz tego drugiemu? Czy też nadejdzie czas gdy w radiu M po modlitwie za wszystkich, w tym nieprzyjaciół przestaną dywagować nad spiskami o wszystkim tylko nie o sobie samym. Jakoś świat zorganizował się w sposób skomplikowany dla ludzi. Taki inteligentny człowiek przeczyta sobie jakąś wykładnie dowolnej religii światowej i wystarczy mu żyć zgodnie z tym co tam piszę. I czy tak właśnie jest, czy to problemy z czytaniem ze zrozumieniem? A może jednak chodzi o to ,że każdy czyta sobie wszystko i rozumie jak mu się podoba? Mnie się nie podoba wiele rzeczy i choć od tylu lat spotkało mnie doświadczanie różnych rzeczy ze strony ludzi i dupę mam twardą ale serce czasem jednak mam nieprzyzwyczajone do znoszenia obłudy tych co nazywają się ludźmi.
Tak myśląc sobie, o sytuacjach różnych, i o tym jak ludzie myślą dochodzę do wniosku ,że ludzie to zawistne świnie, na całe szczęście nie latające, i na całe szczęście z kiepskawą pamięcią. Czemu tak ?No tak bo popatrzmy na takiego xxx, uśmiechając się przez rok czasu, mówiąc dzień dobry i pytając co słychać u rodziny, a jedyne co robił to opowiadał jak to beznadziejnie to jednak wszystko tam robią. Była kiedyś taka urocza piosenka słynnego scyzoryka wręcz o zabarwieniu kołysanki, którą by trzeba polecić nie jednemu życzliwemu. Każdy w życiu swym spotkał się z takim samym wszechobecnym syndromem "ludzia" ten syndrom to nic innego jak całokształt doświadczeń związanych z obcowaniem z całą masą ludzi. Mało to nieprzyjemnych rzeczy się zdarzyło? Mało razy ktoś komuś zrobił historię życia z zabarwieniem od A do Z ? Plotki to taki sposób małych ludzi na realizacje się w świecie malutkich, to sposób na pokazanie się ,że jest się ciekawym i wartym zainteresowania. Czasem wydaje się ,że ludzie żyją tylko i wyłącznie tym małym spotkaniem w sklepie, gdzie stojąc w kolejce za chlebem na śniadanie wymieniają się plotkami dnia wczorajszego o tym że Pan xxx wczoraj pobił Panią yyy. O czym wie oczywiście całe miasto, a na krzyki zza ściany nikt nie reagował. Moralność wychodzi w końcu w tym byciu religijnym, mam mieszane uczucia o tym kim kto się jak nazywa, mam mieszane uczucia co do tego jak kto może się nazywać dobrym człowiekiem a codzienność swą otacza zawiścią do innych. Patrząc dalej na świat, mamy milion dobrych rzeczy, milion wartości wyznawanych jako tych zgodnych z życiem i sumieniem ludzkim. A co to za różnica czy codziennie leczysz ludzi i naprawiasz świat skoro potem wsiadasz w wóz i pędzisz przez miasto i zabijasz kogoś? To jakaś możliwość wyboru moralnego zachowania ? Zastanawia mnie coraz częściej to, że patrząc przez pryzmat własnego życia okazuje się, że moralnie zachowujemy się tam gdzie uważamy, że takie to jest - choć wcale nie jest. A moralność prawdziwa połączona z miłością do świata do ludzi to nic innego jak zawiść i zło. To jest jak taka śmieszna możliwość rozpoznawania prawdziwych intencji, Albo dasz się nabrać i potem otrzymasz właściwy cios w samo serce o ile go jeszcze posiadasz albo będziesz nieufny do całości ludzkości i będziesz ważyć każde możliwe słowo widząc we wszystkim spisek.
Czy w ogóle da się jakoś egzystować, żeby raz po raz nie słuchać plotek, nie widzieć chamstwa, złośliwości i wzajemnego utrudniania sobie życia ? Każdy element tego co nazywamy życiem a nie którzy wegetacją mamy przykrytą utrudnianiem sobie jego przemijania. Koniec dla każdego przyjdzie, i będzie taki sam, więc po co to wszystko ? Czy to zwykłe Dzień Dobry będzie znaczyć to że w głębi siebie życzysz tego drugiemu? Czy też nadejdzie czas gdy w radiu M po modlitwie za wszystkich, w tym nieprzyjaciół przestaną dywagować nad spiskami o wszystkim tylko nie o sobie samym. Jakoś świat zorganizował się w sposób skomplikowany dla ludzi. Taki inteligentny człowiek przeczyta sobie jakąś wykładnie dowolnej religii światowej i wystarczy mu żyć zgodnie z tym co tam piszę. I czy tak właśnie jest, czy to problemy z czytaniem ze zrozumieniem? A może jednak chodzi o to ,że każdy czyta sobie wszystko i rozumie jak mu się podoba? Mnie się nie podoba wiele rzeczy i choć od tylu lat spotkało mnie doświadczanie różnych rzeczy ze strony ludzi i dupę mam twardą ale serce czasem jednak mam nieprzyzwyczajone do znoszenia obłudy tych co nazywają się ludźmi.
