Kiedyś dawno temu w Liceum numer 7

Pamiętam ten dzień jak dziś gdy przyszło mi stawić się do LO 7 w Wapienicy. Pierwszy dzień bardziej dorosłego życia, już w poważnej szkole o której nic nie wiem. Przydzielono mnie do klasy D, która miała się okazać w perspektywie 4 lat klasą do dupy, czego oczywiście nie podzielam.
W pierwszym dniu szkoły, wchodząc do klasy zapytałem grzecznie chłopaka który siedział sam czy to miejsce jest wolne, co oczywiście okazało się prawdą i mogłem sobie zasiąść. Ten ktoś to Brzezik ( Hello Krzyś ) taki spoko agent, człowiek któremu złamała się noga na W f ie, nie sama oczywiście, a Pan chciał mu pomóc poprzez nastawienie otwartego złamania. Krzyś miał też inne akcje różne, nie powiem, że ja w tym też miałęm swój udział. Na przykład w szatniach były dyżury, taki szał, uczniowie wydawali kurtki innym. Do tego piliśmy Tequile, która się oczywiście wylała. Więc kolega Krzyś, użył super pomysłu, że należy dezodorant rozpylić, żeby nie było czuć alkoholu. Tyle, że nie sikali my se nim do ust, więc i tak było czuć. DO dzisiejszego dnia pamiętam jak jeszcze trafiła się mu rozmowa w szatni z wychowawcą klasy, który stwierdził, że jest zawiedziony Krzysiem i jego ocenami. A Krzyś wymamrotał pod nosem w całkiem niezłej fazie " Panie Psorzee ale ja się starałem" . Fajny chłop, dalej gdzieś żyje sobie, czasem sobie rozmawiamy. Zgrubł jak nic.

Tak dalej lecąc po mojej klasie, to był tam mój przyjaciel TOm, który wszędzie zawsze spał, wsiadałem do autobusu numer 20 chłop z tyłu śpi, fizyka chłop śpi i jeszcze chrapie, teatr w Warszawie, chłop śpi, zresztą wszyscy spali. Tom miał taki dar, że jakimś cudem ogarniał matematykę więc był tak miły, że pisał mi coś tam na sprawdzianach a ja coś tam z polskiego. Nie ma jak się uzupełniać. Swój popis dał na wycieczce klasowej, niezapomniany widok jak chłop rzyga przez okno pociągu dodam, że zamknięte. Wyjechał do pracy gdzieś w krainę Basków i jak już mu się uda wrócić do kraju to zwykł jak zwykle mylić dni kiedy miał mnie odwiedzić ;) Pozdrowienia Tomasz;)

Jest i Łukasz, odkąd pamiętam to miał zacięcie rajdowe, i rzeczywiście spełnił je po części, ma swoje BMW jeździ w rajdach górskich w chwili wolnej robi jakieś tam figurki z betonu. Kiedyś pojechaliśmy na rajd Polski gdzieś w dolnośląskie, pamiętam, że super się spało w samochodzie na siedząco, i super się nic nie jadło. Oraz, że prawie nas przejechało na Oesie jakimś. W szkole Łukasz to mistrz wysranych gwiazd na geografii, za to był przeklęty u Pani Profesor i tak miał chłop przesrane przez dwa lata. Druga akcja, to sławetna wycieczka do Węgierskiej Górki i młodzieńczy akt kradzieży soku w sklepie. Wyglądało to tak, że Byluś niepostrzeżenie podszedł do półki i wziął sok do Żubrówki, a na suficie było lustro i każdy w sklepie to widział. Ukradziony sok okazał się sokiem pomarańczowy, Do Żubrówki średnio pasował. Żyje chłop sobie, i po tułaczce po świecie osiadł w rodzinnej miejscowości, i czasem nawet mnie odwiedza, i wspominamy sobie czasy młodości.  Ten akurat schudł ;)

A na koniec zostawiłem sobie Jacusia. JAcku sobie był takim, oto osiłkiem, lubił tak komuś rysnąć w ryj jak był niepokorny, ale powód musiał być. Części się należało, więc Jacka zawsze dobrze było mieć pod ręką. Kiedyś wracaliśmy ze szkoły, i jedyne co było do jedzenia do jakieś ciastka Pedigryy, cóż twarde ale jeść się dało, pies nie zdechł, my też nie. Nawet do tej pory mam zdjęcie klasowe i dedykacje od Jacka, "dla przyszłego ojca chrzestnego moich dzieci" Dzieci już ma tylko ja dalej taki bez chrztu. Zresztą to było to zdjęcie co przy nim była dedykacja, którą też pamiętam od innego kolegi "JAk życie Ci zbrzydnie wsadź sobie łeb do kibla i jebniej się deklem" - artysta jeden. Nie mam pojęcia co się z nim dzieje, może zrealizował ten plan. A Jacuś wyjechał za chlebem gdzieś tam na wyspy i tam prężnie rozwija swoje pasje. Dmucha w szkło chyba czy coś takiego. Dzięki FB możemy sobie popisać czasem. AAA byłbym zapomniał, że rozważaliśmy karierę wojskową razem . Wyobrażacie sobie taką dwójkę w Iraku ? I jeszcze pamiętam złotą myśl Jacka - Pamiętaj kobiety to dopiero są zboczone. Ale do tej pory nie wiem o co mu chodziło. Zgrubł jak nic:)
Ze szkoły pamiętam jeszcze, że pan z polskiego obecnie dyrektor szkoły im. Juliana Tuwima, stwierdził, że jestem bezczelny, no i że lubiłem Pana od historii. I że jakoś wtorki to się zawsze kończyły u mnie w domu rano grając na konsoli, zamiast w szkole siedzieć. Pamiętam, że mieliśmy taką ścianę gdzie można było pisać co się chciało i nie było na niej nigdy nic wulgarnego i obraźliwego. Pamiętam, że to był czas w którym myślałem, że świat będzie inny, i że nie urwie się kontakt z przyjaciółmi. Życie pokazało całkiem co innego.
Reszta klasy była szalona, część odpadła przed maturą, część się ze sobą poślubiła, niektórzy trwają dalej a niektórzy już nie. Wiem, że były to tylko 4 lata, które dłużyły się w nieskończoność, szczególnie na matematyce;) Z tej perspektywy to czas niezapomniany, i chętnie by się do niego wróciło. Z tamtej perspektywy chciało się jak najszybciej aby się jednak skończył. I skończył się. LO numer siedem już nie istnieje. Ale miło posłuchać o nauczycielach, od kursantków naszych, którzy teraz uczą w technikum.
Czas tak szybko przemija....