Dawno temu oglądałem film o jakiś ludziach, zaczynał się spotkaniem po latach dwóch dziadków. Siedzieli sobie na ławce wspominali czasy młodości a czas jakby biegł do tyłu pokazując widzowi to co przeżywali. Perspektywa z której patrzę dziś ma już ponad trzydzieści lat i pamiętam bardzo wiele, a części prawie wcale. I tak oglądając ten film myślałem sobie, że też kiedyś tak pewnie będę sobie wspominać życie własne. Po 10 latach udało mi się, a raczej Jackowi udało się mnie odwiedzić, po latach które każdy przeżył na swój sposób i żyje dalej. Fajnie jest się spotkać z przyjacielem, i właśnie trochę wspomnieć sobie to co już było. O dziwo pamiętamy rzeczy niesamowite, o których właściwie już zapomniałem, taki mały katalizator pamięci się ujawnił i odżyły w głowie wspomnienia liceum numer 7 i tego co się tam wyprawiało.
Czas mija nieubłaganie i w życiu bym nie pomyślał, że sam będę na takiej ławce siedzieć kiedyś, a teraz mam wrażenie, że za jakiś czas który przeminie równie szybko wspomnę i ten dzień gdzie spotkać miałem możliwość się z kimś po latach. Pytanie tylko czy to ja dotrwam do starości czy też starość nie dotrwa mnie.