ALe czemu ? Stereotyp jakiś. Dzień jak dzień, albo wstanę za wcześnie albo wcale. Jak już za wcześnie to zdecydowanie słychać jak miasto się budzi, samochodów z minuty na minutę więcej. Na oczy nie widzę kompletnie nic, a proces rozklejania powiek kawą już się rozpoczął. Dziwna sprawa mleko zmieniło swój stan skupienia i chyba już nie jest mlekiem, natomiast to drugie z napisem UHATE to już chyba będzie świeże do końca świata. Nie wiem czemu ale poniedziałki zwykle przynoszą coś niespodziewanego.
Tu się urwie łańcuch od rozrządu, to ktoś pod samochód wpadnie. Kursanci przychodzą nie na te godziny co trzeba, i tak jakoś wszystko sprowadza się do tego: nie lubię. Bynajmniej nie chodzi o to że do pracy trzeba iść, przecież dzień nie różni się za bardzo od weekendu. Więc gdzie tajemnica złego dnia tygodnia ?
Teoria jest prosta, swego czasu druidzi odprawiali właściwe czary w niedziele co skutkowało właściwym podejściem do dnia następnego. Gdy tak czarowali to też oczywiście spożywali, ale tylko sok z gumijagód. Zwyczaj przetrwał w innej formie, zwykle w formie puszek i narzekania, że jutro trzeba iść do znienawidzonej pracy. Smutne te czary trochę jak na społeczeństwo nie żyjące wcale w mitycznych przesądach. Z jednej strony głęboka wiara w, no załóżmy, że w to co się chcę, a z drugiej czarowanie do godzin późnych, i poranna jazdy pojazdem pod wpływem właściwego napoju z zaczarowanej puszki, tudzież butli. Statystyki znowu będą niezbyt napawające optymizmem, oczywiście wina głównie pogody, bo była ładna. Sucho, ciepło, szybko. Jak widać każdy ma powód dla tego poniedziałku. Niektórzy powody usłyszą już rano przy czarodziejskiej pałce pana policjanta w którą magicznie będą dmuchać. A przy wyniku 1,2 promila bezgłośnie w głowie urodzi się myśl . Kur.... CZARY.
Miłego dnia.