Opowieści z prawego fotela.
Początek.
Na początku było Nic. Nic by tak trwało do dziś ale okazało
się że Stwórca wszelaki poznał Nic z drugim Nic zgoła odmiennej fazy płci. Plan
był prosty po kilku spotkaniach przy dźwiękach nieskończoności oraz aplauzie
wiecznego wszechświata, Nic i Nic w końcu jakimś cudem poczęło świat.
Oczywiście na podobieństwo tego co w swoim umyśle Wielki Stwórca miał. A miał
wiele, nawet samo wiele nie oddaje tego
jak wiele jest w wiele. Powstał cały obecny świat który znamy, ten
obecny i ten historyczny. Ale nawet w tym wiele wielości Stwórca nie
przewidział ,że trzeba będzie stworzyć taki twór jak instruktor nauki jazdy.
Czyli w skrócie mnie. Widać od razu jak ktoś tak patrzy sobie z boku na moją
osobę, że Stwórca chyba za bardzo nie tworzył, a raczej jakiś odpad. Trudno się
dziś wypowiedzieć czy to zostało wydalone czy też wysmarkane. Po prostu jest, a
zapewne nie takie miało być. A i jeszcze w tym wszystkim okazuje się , że Nic i
Nic za nic mieli technikę tworzenia, co do dziś jest widoczne przy osobnikach
mylących podstawowe kierunki świata, usilnie trwające czasem przy swoim. Któreś
z Nic musiało być bardzo uparte, i pewnie temu dużo tej upartości w płci pięknej
obecnie jest.
Początek może i był tam kiedyś dawno temu, ale to kim jestem
i czym się zajmuje, to jest dopiero przypadek. Całkiem nieprzemyślana decyzja,
z małym pojęciem o tym czym będę się zajmować. Ot tak nagłe stwierdzenie – „Czemu
nie”. Z tego czemu nie zrobiło się potem „Po co” , „Znowu” I „ Kurwa zaś nie
przyszedł na jazdy” . Oczywiście wszystko
ze sobą jest połączone i ma swój początek i koniec nawet w ciągu jednej
godziny. Pobudka – „Znowu” , odśnieżyć wóz
„Po co” i tak „Kurwa znowu nie przyjdzie na jazdy”. Ale to dalej nie jest początek tego dzieła.
Początek można powiedzieć nastał sam,
jak poranek. Poranek był związany z funduszami unijnymi, które łatwo pozyskać.
Po prostu idzie się nad rzekę i się łapie.
Duża szansa ,że coś się złapie i nawet nie trzeba oddawać tego potem .
Jest też szansa na to ,że 10 min wcześniej podczas łapania funduszy rzecznych
ktoś spuści szambo do rzeki i jak by to powiedzieć zostaniesz z gównem w
dłoniach, które będzie się za Tobą ciągło smrodem ładnych parę lat. Nie było aż
tak źle, ale oceniając przeszłość mam wrażenie, że nie dok końca wszyscy byli
ze mną szczerzy. Tak w skrócie ordynarnie kłamali, mając na uwadze tylko własny
zysk. Czyli jak tu wyruchać obywatela Przemysława. Nie udało im się. Byłem
zabezpieczony.,
Historia zaczyna się od tego że trafiłem na kurs, gdzie
przez ileś godzin mówiono do mnie, a przy tym mówieniu okazywało się ,że jestem
matoł. Tak dokładnie matoł drogowy. Dziesięć lat na drodze, bez poważnych
wypadków. Zero kontaktów z policją. Mogło i wydawało mi się ,że jestem cudem
poruszającego się kierowcy. Nic bardziej mylnego. Idiota, idiota, idiota. I tak
właśnie po każdym wykładzie wychodziłem z sali mając to na ustach. Jadąc tą samą drogą co zawsze w końcu
dostrzegałem co tam może się stać i o łał Przemku tu są znaki i te żółte też są
dla Ciebie. Mój wewnętrzny system świadomości wyraźnie się ze mnie napierdalał.
I to czasem tak skutecznie ,że razem się śmieliśmy z tego idioty Przemysława co
niby wszystko wiedział i umiał. Tak minęło trochę czasu i właściwie to kurs się
skończył. I jedyne co się nauczyłem to
uroki przepisów ruchu drogowego. Jak być instruktorem już niestety nie. Cóż
szkolenie średnio to przewidywało a praktyki odbyte w El ce podczas jazd były
średnio pouczające. Nie ma się co dziwić, instruktor musi pilnować co robi
kursant i jeszcze ma jakiegoś idiotę z tyłu co mu patrzy na ręce. W skrócie nic
to nie dało, zwiedziałem trochę miasta. Poćwiczyłem trzymanie moczu. Zimno było
jak …. Zimno. W czasie gdy zgłębiałem
tajniki poruszania się po drodze, okazało się ,że mój pracodawca postanowił już
ze mną nie pracować, co też przyjąłem z ulgą bo chyba nie wiedziałem co miałem
tam robić. Jak widać po czasie oni też nie. Cóż kurs zrobiony, czas na
egzaminy.
Zanim przeszliśmy do egzaminów, postanowiliśmy w swoim
wesołym instruktorskim gronie, przygotować się do nich skutecznie. Jak ? No
wiadomo nauczyć się. Podzieliliśmy rolę. Ten kupił testy na allegro, ten je
rozwiązywał, a tamten skopiował i dał reszcie. Cóż spodziewaliście, że będzie
inaczej? Było inaczej, pytania były
inne. Tak jak widać 40 złotych nie było jednak przepustką stu procentową
pozytywnego egzaminu. Stu procentowe
było natomiast to, że mnie upili w drodze powrotnej. Z tych egzaminów. 3 krotnie mnie upili. Pierwszy egzamin odbywał się w strachu,
przerażeniu, ogólnym nastawieniu, że nie zdamy.
Mnie było zimno bo ubrałem się w garnitur jak debil. Było mi bardzo
zimno i z tego zimna było mi obojętne co się stanie. Chłopaki na korytarzu
wyglądali jakby mieli chorobę morską, przeplataną recytowaniem przepisów. Na
egzaminie atmosfera luźna. Szczególnie mojego kolegi, który chyba chciał na
mnie narzygać z tego wszystkiego. Rozwiązałem ten test, potem kolega ściągnął co miał ściągnąć w systemie ja
pokazuje która odpowiedź a ty Przemysław pokazuj która odpowiedź. Ciekawe skąd
on wiedział ,że ja coś umiem. W ogóle to skąd ja to wiedziałem jak wydawało mi
się że stwórca we mnie zamieszkał na tą chwilę to Nic. Okazało się że dobrze rozwiązane. Druga część
była bardziej komiczna, chłopy zwykle pyskate przed momentem na korytarzu miały
wyjść na środek i zreferować temat. Przejścia da pieszych, przystanki
autobusowe, jak nie wjechać w ścianę tudzież w garaż. Proste, ale chętnych nie
ma i nie ma i nie ma. Czyli nie ma,
czyli nicość, czyli chodzi o mnie. Zgłaszam się i wychodzę na środek. Powiedziałem jakieś parę zdań o tym że ,
przystanki są i raczej będą dalej. A że są tam przystanki to będą tam ludzie
czasem będą biegli bo jak by to wyglądało żeby to przystanek miał za ludźmi
gonić . Tłumaczyłem chyba bardziej sobie, że to nie miejsce celowania w
biegających tylko raczej chęć skupienia uwagi na tym czy aby na pewno sami nie
jesteśmy tym autobusem. Egzaminator
pochwalił mnie i wywalił za drzwi. DO
tej pory nie wiem co mówiłem i o czym. Wychodzący kolega mój, stwierdził tylko
zaczynając zdanie od wielkiego UFFFFFF dobrze że poszedłeś pierwszy, bo tak to
nikt nie wiedział o co to miało chodzić. Tak słusznie, będąc nikim pokazałem
jak ma być zrobione coś. Czyli z nicości stworzyłem paru instruktorów. Mających
się całkiem dobrze i pewnie wspominających ten dzień już teraz też z uśmiechem.
Cześć druga była już tylko proformą, przecież każdy jeździ
samochodem, to musi się udać. Jeden nie zdał, drugi nie zdał, Przemysław
powiedział tylko 2 zdania i nie zdał. A potem kupili mi piwo, dużo piwa i się
upiłem w drodze powrotnej obsikałem jeszcze chyba słupek z napisem KATOWICE.
Poprawka za miesiąc, tym razem jadę w dresie, garnitur był do dupy, pomijawszy
fakt ,że olśniewający wygląd przytłumiły drgawki zamarzającego Przemysława Jot.
CDN…..