Nie.
My name is Babia . Babia Góra.
Jest zabójcza, wysoka i nie wybacza. ( jak na góry w okolicy)
Jadac z grupą ludzi dzielących pasję, po pewnym czasie skręcamy w prawo w kierunku na Stryszawę z drogi prowadzącej na Suchą Beskidzką.
2 śmiałków odwiedza okoliczny sklep i o dziwo wracają z miną na ustach "damy radę"
Prognoza pogody jasno pokazuje, że ma być plus 10 stopni i słonecznie. 1 metr na sekundę prędkość wiatru . Problem polega na tym, że prognoza nie jest podawana dla szczytu góry, 1725 m. nie zostało ujęte w Kawie czy herbacie o poranku.
Poprzez parę seprentyn, nagle wyłania się całościowa grań masywu górskiego. Pada pierwszy raz o kur... to co wracamy ? :)
Drogą na przełęcz wydaje się równie zdradziecka, w miejscach zacienionych oblodzenia i samochód dość łatwo wpada w poślizg. Na parkingu pustki, parę samochodów i brak panów pobierających opłaty za wjazd. Trudno się dziwić skoro parkin oblodzono - zasypany. Szybkie przyodzianie się i w drogę.
Biletów tym razem też nikt nie chciał.
Podejście rozpoczyna się jak zwykle od podejścia... NA tym odcinku wszyscy z braku kondycji wypluwają resztki płuc ale trwają w wytrwałości i dalej podążają szlakiem czerwonym
Słońce z pomiędzy drzew zachęcało do wędrówki i nic nie wskazywało na niespodziankę wietrzną powyżej linii drzew.
Półgodziny marszu, po zmrożonym śniegu, paru turystów już schodzących i pierwszy przystanek na SOkolicy. W tle widać cel wyprawy oraz w uszach czuć, że przenikliwy wiatr już nie opuści nas.
Odwracając się
NA górze zwykła przebywać tłum ludzi chroniących się zza murem z kamienia, tym razem pusto i nie ma się co dziwić temperatura bardzo minusowa, i bardzo mocny wiatr zmuszają to szybkiego opuszczenia szczytu.
Parę zdjęć z widokiem na Tatry i idziemy dalej czerwonym szlakiem w stronę schroniska na MArkowych
Widok na Beskid Śląski oraz Żywiecki.
Zejście wcale nie jest łatwiejsze.....











































