Wyprawa BB czyli przez Błoto i Bagno

Nadchodzi taki dzień, że wymyślę coś głupiego. Ot tak, wyprawa w stylu "łatwa: robi się bardzo hmm śliska.   Miało być bez podejść w sumie równy teren i blisko, zrobiło się 40 km poprzez bagno, błoto, kur.... i inne członki. Czyli w skrócie odcinek czerwonego szlaku ( GSB) od przełęczy Glinne ( nazwa już coś podpowiadała ) do Mędralowej i nazot.
Szlak jest bardzo fajny , jedyny plus jaki dziś był to brak owadów w formie mas i chmur. Wydawało mi się ,że znowu idę na Lubań i jak dejavu, widziałem śmierć poprzez zeżarcie miliona much. NA szczęście jeszcze spały. Przez większość szlaku, nic nie widać, co więcej i tak nie wiesz ka jesteś bo szlak wygląda na leciutko zapomniany, żeby nie napisać zmasakrowany. Brnięcie w bagnie z nastawieniem, że nigdy nie wiesz czy utrzymasz się na powierzchni czy wpadniesz po kolana, doprowadziło moje własne kolano do stwierdzenia ,że już nie chce iść dalej ze mną. Zejście upływało w bólu i cierpieniu a odciąć nogi nie mogłem, nie, że nie chciałem tylko nie miałem czym.....
Ale od początku . Szlak zaczyna się na parkingu przy przejściu granicznych, gdzie Pan co pilnuje WC jest wiecznie narżnięty i nie wie co się dzieje a czy w ogóle ma za co pobierać opłatę to już tez nikt nie wie.
Po zaparkowaniu, głębokim wdechu, okazuje się, że owce i barany dały o sobie czuć, czym prędzej lecisz w las gdzie czeka na Ciebie już  ? Tak błoto i bagno dwóch przyjaciół tej wędrówki BB. Po 45 min, docierasz do hmm tak Błota i Bagna ( zacznę z dużej bo to prawie jak osobowość BB ) ale na nachyleniu szlaku dość sporym w dół. Zjazd na dupie prawie się odbył, w pierwszy odruchu uślizgu, aparat w górę, żeby tylko uszkodzić siebie a nie wartościowe rzeczy. Pierwsza polana przywitawszy się z Tobą, mówi BB poszło teraz jest tylko woda. I tak mokro, więc już Ci nie zależy i idę po tej wodzie i niestety nie jak Hesus po powierzchni.... Po kolejnej godzinie wkurw... się na to jak można tak rozjechać szlak urządzeniami do zwózki drewna, trafiamy na polankę z informacją, że jak się idzie po trawie to ona się depta. Czy też jest zdeptana. DO picia miałem tylko kawę więc nie było się jak znieczulić a ketanol został w drugim plecaku.
I idę i idę końca nie widać.
Dobra jest, koniec, ledwo idę a to dopiero jest połowa. Na górze oczywiście informacja w postaci braku informacji, siadam na trawie, robale atakują. Miałem nadzieję zobaczyć przynajmniej Babią Górę ale cóż skryła się mi w chmurach.  Droga w dół okazała się inna niż przypuszczałem, wybrałem szlak słowacki. Ci zamiast bagna zrobili asfalt, i trasę dla rowerów. Więc po upojnym romansie z BB w lesie, asfalt był jak nagroda od Stwórcy, jak się okazało po chwili dla kolana nie.
Tak myślę sobie, że trudno oczekiwać od ludzi ,żeby czerpali radość z wędrówek po górach, gdy wędrówka wygląda jak przeprawa przez bagna. Szlak zaniedbany z wieloma przewróconymi wskaźnikami po stronie polskiej. Po Słowackiej ?  Wszystko stoi, i ma się świetnie. Może czas zaczerpnąć coś od sąsiadów?
Pan po powrocie był nawalony dalej, w sumie można by mu było uciec jak szedł po kasę za postój, pewnie by nawet nie pamiętał, ale, ale, ale jak tu być jak to błoto jak już się do ludzi wyszło ?
Nie idź tam, nie ma sensu.  :)