Skrzyczne - blisko i fajnie .

Witam serdecznie wszystkich którzy jeszcze umieją czytać . I tych co nie umieją też oraz wszystkich innych którzy umieją inne rzeczy robić .  Dzisiejszy temat bardzo poważny Skrzyczne - wyjechać czy wyjść  ?
Jak pewnie każdy zauważył,  turystyka górska kuleje. A raczej nie kuleje tylko coś nie prężnie się rozwija bo kulawy pewnie pasjonat gór by wyszedł . Gdzie mamy najwięcej ludzi ? No tam gdzie kolejka jest i gdzie ludzi dowieść może. Z tego oto powodu nie za bardzo lubię takie wycieczki, bo odpoczynek w tłumie bywa dość kłopotliwy dla umysłu. Cóż jednak to dość ciekawa góra, i jest osiągalna nawet o 14 PM jakby to powiedzieli wyspiarze. Po odwiedzeniu okolicznych sklepów gdzie zakupiliśmy napoje na drogę udaliśmy się z przyjacielem mym motylkiem błękitnym Mariuszem w stronę Szczyrku , a dalej po zostawieniu pojazdu na poboczu niebieskim szlakiem w górę. Okazuje się, że jest ciepło i trzeba się rozebrać, oczywiście do poziomu który wszyscy zrozumieją i nie będziemy siać zgorszenia. Pierwszy przystanek po 40 minutach równego marszu, gdzieś w połowie góry. Skoro połowa góry należy opanować otwieranie piwa o piwo co kończy się posiadaniem piwa na spodniach. Żywiec wypuścił serie piw okazjonalnych o nazwie Białe, Marcowe, Bock . No wiec testujemy spokojnie, spoglądając na piękne okoliczne pola i łąki i drzewa i coś tam coś tam.
 Jak widać albo i nie ktoś zostawił piwo, albo nasikał licząc że ktoś się na to rzuci , po 10 min rzucił się na to pies ; )

 Po jakimś czasie okazało się, że jest chłodno. W schronisku było trochę bardziej przytulnie i zdecydowaliśmy się zabić czas jedzeniem, specjalnością dnia okazała się być kwaśnica, co prawda kwaśna nad wyraz nie była, natomiast posiadał dość mocne akcenty mięsne , tak też zdecydowanie była pożywna i smaczna . Trochę trzeba było jeść szybciej bo pojawił się mały piesek taki i chyba też chciał coś zjeść; )




 Po relaksującej chwili udajemy się na przechadzkę, w stronę Hali Skrzyczeńskiej - gdzie powoli zaczyna się gra światła w obliczu okolicznych wzniesień. Widoczność tego dnia w formie ekstremalnej, można było dostrzec Tatry Wysokie, Zachodnie, Niskie, Małą Fatrę oraz okoliczny góry Beskidu Żywieckiego i Śląskiego .














Cóż na zachód słońca nie doczekaliśmy się w formie na którą liczyliśmy z uwagi na front burzowy nadchodzący z południa i po chwilowym jeszcze podziwianiu Tatr w okowach promieni zachodzącego słońca udajemy się do Szczyrku . :) A potem do Tesco :)

I odpowiedź na pytanie główne - jak kto lubi chodzić niech sobie wyjdzie a jak ktoś nie może niech wyjedzie widoki są takie same dla każdego ;  )