Zrozumieć piwo .

Pierwsza pamięciowa wzmianka o złotym trunku sięga lat dziesięciu, jeśli dobrze pamiętam był sierpień, lub któraś część lata - która nota bene kiedyś zachowywało się jak ta pora roku - czyli było ciepło, słonecznie i wspaniale . Wspaniałość sięgła całej mojej rodziny, która postanowiła wybrać się na cały dzień za Żywiec centrum do dzielnicy "Zabłocie" lub płocie do dziś nie wiem . W tym urokliwym miejscu zamieszkuje umiłowany wujek Stefan wraz z ogrodem, obecnie już mniejszą częścią. W sumie tak patrząc na to z perspektywy dziś - cała rodzina się wpierdzieliła im na ogród. A wiadomo jak gospodarz jest, to musi gości przyjąć. Były gulasze, były ziemniaki z ogniska, były owoce z drzew, krzaków, a babcia przytargała owoce egzotyczne - czyli było też rzyganie. W tym wszystkim, sielankowym nastroju, Stefan kroił siekierą drewno ze słupa telefonicznego, dziecka ( znaczy ja ) biegały i darły się, a na stole odbywał się uroczysty aspekt napicia się piwa. 
Pamiętam jak dziś etykietę żywieckiego piwa z napisem eksport, i ciocię mą również umiłowaną Marię - w skrócie Maryśkę, która napiła się - dużym łykiem, ciężko westchnęła z ulgą i obtarła usta z piany - rzekwszy w te słowa - dobre to piwo. Nam nie dali . Pozostało picie coli i rzyganie śliwkami .

Druga pamięciowa retrospekcja piwna, to już czasy liceum, ja za piwem nie przepadałem nigdy, w ogóle nie przepadałem za alkoholem. Wycieczka szkolna druga klasa liceum, spacerujemy po Warszawie, obok Wisła płynie, ktoś mówi, że przydało by się piwko. Mając tyle lat ile mieliśmy strach ogarnął, jak to kupić, będzie wstyd. Wstydu nie było, sprzedali i ochoczo spożyli. Pierwszy łyk - ble . Niedobre, gorzkie, bez smaku. Ale piją wszyscy to, cóż pozostało. Potem jakoś nie sięgałem po piwo . 

Trzecia retrospekcja piwna to czasy już dorosłego życia, w sklepach jest wszystko, więc i piwa dużo. Kupuje Żubry - bo fajne - w sumie nie wiedzieć czemu, smak zero, pragnienie gasi, po trzech już szumi, czyli wyznacznik dobre po kopie. Czasem Tyskie, czasem Żywiec. Mój przyjaciel serdeczny LULU - zawsze twierdził, że piwo to jest tylko Żywiec, reszta to nie jest piwo . Usilnie go będę edukować. 

Czasy obecne to zdecydowana zmiana poglądu na to czym piwo jest i czym może się stać, nieograniczone możliwości tworzenia smaków, opartych na różnych kombinacjach słodów, drożdży, chmielu i dodatków. Tylko wyobraźnia ogranicza sposób myślenia o smaku które uda się wydobyć. Produkcja domowa to kupa radości i dużo pracy. Ale efekty - niesamowite, możliwość dzielenia się smakiem - nieoceniona. Aby zrozumieć piwo, trzeba się nauczyć myśleć, że piwo to nie to co w sklepie na półce za złoty sześćdziesiąt - to tylko coś co tanio można zrobić łatwo sprzedać. Piwo to nie nuda i przyzwyczajenie to odkrycia co jeszcze można poczuć. I zawsze ta zagadka czy to z browaru rzemieślniczego za osiem pińdziesiąt będzie spełniało oczekiwania i czy własne piwo w piwnicy nie jest lepsze w którymś z wielu stylów piwa. 

Polska dopiero się otwiera na rewolucje, i nie koniecznie chodzi tu o rewolucje na rynku, bo rynek już jest, rewolucja i zrozumienie dopiero rodzi się w umysłach Polaków. Piwo będzie się piło dla smaku, dla rozkoszy podniebienia, nie żeby bełkotać. Piwo będzie rewolucją w momencie gdy zrozumiemy czy jest i czym może się stać. 

ps . Spokojnie można rozmawiać z piwem - to jest pozytywny aspekt tworzenia go . 

ps2. mam nadzieję  że domowe piwowarstwo zostanie legalne - mam nadzieję że każdy będzie mógł regionalnie tworzyć i spokojnie się tym dzielić.