Górskich wycieczek ciąg dalszy .

tak już bywa że jak się ma już oblatane wszystko wkoło po parę razy nawet to te góry co się Beskidem zowią  są pewnym niedosytem. Byłą Babia Góra było Pilsko chcę wyżej jeszcze się wspiąć wiec zostały tyko TATRy.
Wydawać by się mogło że październik to miesiąc gdzie już powinno być pusto a stolica południa polski raczej tylko prozaicznie odwiedzana przez ludzi którzy mają urlop już na jesień. Wydawanie się nie trwało zbyt długo. Ale ale po kolei nich będzie pewna chronologia zdarzeń, a nie że najpierw spadłem z samej góry a potem wstałem umyć zęby. Jak każdy wie Zakopane leży sobie . Nie jest położone bo pewnie się ktoś przyczepi z SOMALIII abo co ; ) niedaleko wsi Kozy. Jakieś 120 km, nawigacja wesołym głosem poinformowała mnie że do celu dwie godziny dalej prosto ... Po tym stwierdzeniu dalej prosto miałem dziwne wrażenie, że głos zaczyna się w sobie dość mocno śmiać i myśli sobie "Ciekawe czy łyknie ten czas przejazdu" . Łykłem jak nic kawę i w drogę. Mgłą o poranku przywitała podróżników już w Porąbce ( pozdrawiam PORĄBKĘ i oczywiście KOzbuniK  ).




















 
Mleko otaczało drogę aż do zakopianki - super ekstra szerokiej na 2 pasy nawet gdzie nie-gdzie a raczej tylko czasem jezdni. Podobno należy się cieszyć z tego że są i takie drogi, a droga nie jest zła prosta, bez dziur, dobrze oznakowana , niebezpieczna. Ci którzy jak zwykle podnoszą głos na internetowych forach powiedzą, że wypadki biorą się z tego że drogi złe. Ciekawe bardzo, im ta droga niby lepsza tym więcej cudów na drodze się działo, jak zwykle zwalnia się tylko tam gdzie fotoradar, i gdzie stoją misiaczki. A tam gdzie na łukach drogi widać wilgoć, lub przejeżdżając przez jakieś małe miasteczka gdzie każdy się po drodze poniewiera już nie.
W sumie im ta droga niby lepsza bo bez dziur tym szybciej po niej mkną i efekty potem różne. A jak już jesteśmy przy tym kierowcy wszelakim to jednak jest taka hierarchia SZYbcy wcale nie są tacy źli całkiem, wręcz można powiedzieć że trochę oswojeni, przebijają ich pd każdym względem KSU co znaczyć może tylko jako przesłanie dla innych KUrde Szybko Uciekaj bo jak nie to kto wie co czeka Cię. A na końcu jest jeszcze ekipa KNT i KNS i KTT i nie wiem który bardziej kogo katuje .... Przed samym Zakopanym po 2 godzinach jazdy normalnym tempem okazuje się, że kierowcy którzy jadąc objazdem nie rozumieją że mają pierwszeństwo i jak zaczarowani puszczają tych na podporządkowanej a CI z podporządkowanej nie protestują bo i po co przecież . Pół godziny 6 km jest wypas.
Aha jednak nie wymarło jeśli chodzi o ruch turystyczny wszyscy są gdzie mają być czyli na parkingu przed Kuźnicami a ten kto zamknął ruch w drodze do stacji kolejki linowej na Kasprowy pewnie jest po nogach całowany od góralicków na taryfach mających z tego całkiem niezły interes. Pójdę sobie na nogach od tego je mam. Pierwsze co można zobaczyć, to fantastyczny widok kolejki do kolejki, obraz ludzi wszelakich pseudo turystów, oraz tych co już nie mają siły na wspinaczkę. Na samym końcu ogonka stoją miejscowi zarabiacze proponujący odstąpienie miejsca w kolejce za drobną opłatą.... Idziemy dalej i z radością mijamy tabliczkę ze znaczkiem KASPROWY WIERCH 3 godziny



Te 3 godziny to jest opcja bardzo spacerowa a przy szybkim tempie osoby z dobrą kondycją wylecą na górę w trochę więcej niż w godzinę. Pierwsza cześć szlaku prowadzi przez las gdzie można podziwiać las jego czystość oraz pięknie obrośnięte mchem kamienie w potoku.










Pierwsza godzina mija dość szybko parę punktów widokowych oraz pierwszy przystanek na Myślenickich Turniach, gdzie znajduję się budynek stacji pośredniej kolei linowej na Kasprowy i też w tym miejscu zaczyna się rozpościerać panorama na okoliczne szczyty.

 Jeśli nic nie pomyliłem to w tle Nosal.
 a Tu oto w tle najsłynniejszy szczyt Tatr czyli Giewont.





Był czas na batonika można biec dalej. Znaczy iść ; )
Niestety ten pierwszy szał wynikający z tego że wcale nie szło się tak źle, skończył się dość szybko. Zaczęły się zdecydowanie bardziej strome podejścia po schodach wykonanych z tego co tam mieli w lesie czyli głównie kamienia. Mozolne podejścia milion schodów do tego wyślizganych ale na szczęście suchych :)









Mknąc co raz dalej zaczyna być odczuwalne zmęczenie i to o dziwo zaczyna się czuć powoli kolana i stawy w kostkach, gorzej będzie w dół ale o tym za chwilę.








Pnąc się wzwyż zaczynają się łąki, a roślinność przestaje chronić przed wiatrem i przed słońcem. Z jednej strony podmuchy wiatru powodują gęsią skórkę a z drugiej słońce świeci prosto w twarz człowiekowi potęgując uczucie zmęczenia - czas na drugi batonik ; )






Na górze pozostaje tylko rozważyć czy idziemy dalej czy schodzimy już do Kuźnic biorąc pod uwagę, że pewnie ze 3 godziny jak nic trza wracać potem. Niestety za mało czasu trochę abo zwiedzić jeszcze parę szlaków i udajemy się w stronę Hali Gąsienicowej gdzie wyobraźcie sobie nie było gąsienic ; ))










 jedyna gąsienica i to różowa; )






















xxx

I to koniec wycieczki w sumie dość wyczerpującej jak na jeden dzień. Polecam wszystkim bo Tatry robią wrażenie swoimi szczytami. Obserwując tak turystów chyba wiem czemu jednak są wypadki w górach. Brak obuwia, właściwego ekwipunku, ubranie nie bardzo w góry i ten alkohol ...  Jedno jest pewne, widząc ludzi schodzących ze szlaku byle by być bardziej nad przepaścią do sweet foty  należy się zastanowić czy przypadkiem nie robią sobie tej ostatniej. Nawet w górach pełno idiotów.
W drodze powrotnej wypadek , na 50 km/h ktoś  myślał że może jechać szybciej wydachował, zniszczył weekend sobie, komuś innemu i całej rzeczy kierowców jadących tą drogą.  I też pewnie nie myślał że te wszystkie ostrzeżenia są dla niego bo przecież tyle razy nic się nie działo....

Miłego tygodnia dla wszystkich bo pewnie nie będzie czasu pisać :)