Love is wszędzie....


Tak wiecznie to jedno tak. Zerowy problem z byciem asertywnym po prostu zgadzam się na wszystko a potem mówię, że kłamałem. Dobra opcja nieprawdaż ? Tak też oto w jeden dzień zgodziłem się sprawdzić jak to jest mieć w sobie głębokie pokłady miłości do wszystkich wkoło i tych innych ludzików. Obiecałem również sobie (sam nie wiedziałem wtedy że sam sobie kłamię ) że słowa bluźnierczego nie wypowiem. Wstając rano jedyna osoba, która mogła by być mi nie przychylna okazała się być tą w lustrze bo zaraz po zobaczeniu tego gościa dostałem jakiegoś skurczu mięśni, widocznie typ nie przypadł mi do gustu, ja mu też bo grymas na jego twarzy pojawił się niemal momentalnie jak i mój. Ale to nic kochamy się wiec wybaczam sobie czy tam jemu za ból i cierpienie, życząc sobie miłego dnia na odchodne do lustra patrząc czy nie pokazał mi języka jak się odwróciłem.
Pierwsze sto metrów w samochodzie jest kluczowe jak się okazuję do tego czy dzień będzie dobry czy też od razu do dupy. Pomimo tego ,że godzina wczesna staram się mieć uśmiech na twarzy i jakoś nie zabijać wzrokiem przechodniów na przejściu dla pieszych. Moja miłość została wystawiona na próbę zaraz na pierwszym skrzyżowaniu gdzie okazało się ,że nie jak zwykle ja nie jadę pierwszy tylko super miłościwy kierowca, którego oczywiście jak brata swego miłuje ponad wszystko chciał mnie tylko rozbić abym mógł szybciej zobaczyć większe pokłady miłości służby zdrowia. Czyli w skrócie coś się w główce pomieszało i gościu poczuł się jak w Anglii , chyba przez tą mgłę i jechał sobie w najlepsze lewą stroną jezdni na którą ja podły nikczemny nic nie warty pył w kosmosie ośmieliłem się wjechać. Zamiast skupić się ,żeby mnie nie rozjechać skupił się żeby przekazać mi znak pokoju sygnałem dźwiękowym. Za co oczywiście jestem wdzięczny ponad miarę. Dalej było już łatwo jak tak od razu człowiek sobie prawie przeklnie bo jednak miałem się starać złych słów w stosunku do innych nie używać. Na dalszej mojej godzinie życia ziemskiego byli już kursanci, oczywiście trudno im nie wybaczać, że nie czytają, nie oglądają filmów i że ogólnie nie mają czasu się przygotowywać do jazd jak prosiłem – ale wybaczam co mi tam. No to jedziemy, ślisko trochę bo taka mżawka z góry wcale nie jest lepsze niż ulewny deszcz a i  niepokojąco osłabia czujność ludzi, wpajając im do głowy ,że wcale nie jest ślisko tak Se tylko padam przecież lipnie. Pojawia się jeden miłośnik jeżdżenia na ogonie czy też nazwijcie sobie to jak chcecie, to nic, że mi wjedzie w samochód, trudno głupi był jego strata. Ale tych 30 ludzi co się szkolą będą mieć przerwę w szkoleniu przez to, i nie wiadomo czy też instruktor z kursantem do szpitala nie trafią. Ale to nic w tym miłosierdziu, ważne jest żeby tylko jechać jak najbliżej i poczuć bliskość z napisem „lubię powoli”. Mam dziwne przeczucie niczym jakiś wizjoner, że ktoś w końcu będzie miał ten napis na własnym samochodzie w łącznie z całym tyłem jarisa.
Wyobraźcie sobie, że każdy się kiedyś uczył, i szło mu to tak samo jak każdemu. Nie był mistrzem ruszania, źle oceniał sytuacje na skrzyżowaniach, gasł samochód podczas ruszania. Każdy to przeszedł nie ? To jak to jest ,że teraz taka paniusia, nagle będzie Se tu trąbić bo kursantka nie wyjechała w 3 sekundy tylko w 7 ? Nie wspominając o tym ,że jaśnie wielmożna miłośniczka wieszania znaków religijnych na lusterku jechała aż do sklepu 100 metrów dalej, gdzie zaparkowała w poprzek zamiast równolegle….
A w ogóle to jestem szykanowany z każdej strony możliwej, to L na górze to jak jakiś znak szatana. Parkując dziś, przy basenie nowym w Cygańskim Lesie – gdzie nie ma grama innego samochodu, pusto wyleciała jakaś specjalistka, z ochrony za 5 pln za godzinę, drąc ryja że po policje zadzwoni, że tam parkuję. Doradziłem jej przez okno żeby dzwoniła. Pewnie dalej stara sobie przypomnieć jaki tam jest numer.  
Potem był miłośnik walenia w ryj, ale to już poza programem zwanym jadę i mylą się kierunki, to już było tak oto stojąc w kolejce do oddania krwi. Słyszy się nagle przez okno „Ty chamie ja CI nos złamię „  po czym wchodzi uroczy pan, z łańcuchem takim że jeszcze nie widziałem i mówi jednak „dzień dobry”. A to ciekawe bardzo bo wydaje mi się powoli że to miłosierdzie się zwiększa wtedy kiedy okazuję się że taki delikwent X nie jest taki anonimowy wcale..
Dalej omyłkowo zatrzymaliśmy się na świetle żółtym, jak ostatnie buraki przecież na egzaminie śmiało sobie można jechać tak super sprawa wpłacać sobie 112 pln za każdy egzamin. Pan za nami w służbowym samochodzie chyba powiedział coś w skrócie „no kur… ja pier…. Co to kur…. „ staliśmy jakieś 50 sekund po czym Pan jak widać spieszył się też do sklepu … A nie dodałem że był tak miły ,że się prawie wbił w samochód z tyłu, całe szczęście ,że kursancie tego nie widzą bo skłonni by byli przez te żółte sygnalizatory jechać nie zatrzymując się. Ale cóż wybaczamy bądźmy sobie dobrymi ludziami.
I tak właściwie mijał dzień i nic się wydawało zmienić, można powiedzieć, że stabilizacja  w zachowaniu tym miłości pełnym w stosunkach ludź kontra ludź.  Prawie się udało przetrwać dzień nie używając brzydkich słów aż dokąd ? Do Ronda imienia „niezłych JAJ”   Jadać po tym oto rondzie, wjeżdża mi taki pod samochód i zdziwiony rękami macha, na szczęście odezwał się inny pracownik około rondowy informując Pana w skrócie, przepraszam za brzydkie słowo ale inne może nie odzwierciedlać przesłania jednak. …” i gdzie się człowiekowi wpier… chu… pod samochód na tym rondzie !!! …”
Kochajmy się ronda tak szybko nadchodzą ……