Spokój, ostateczna granica. To opowieść o końcu dnia zwykłego człowieka takiego jak Wy którzy to czytacie. To przemierzanie czasu przez pryzmat własnych oczu i rozumienia rzeczywistości na swój sposób. To czas, który spędza się na byciu i obserwowaniu otoczenia. To granica która każdemu się należy. Spokój, i to czym jest można osiągnąć tylko na parę możliwych sposobów. Najbardziej powszechny to sposób na ZUS, czyli Zapłaciłeś Umarłeś Spier… Ale nie o ten spokój chodzi, i nie o te rzeczy związane z uciekaniem się rozchodzi Po pewnym czasie, czyli tym okresie, który przyszło każdemu odbębnić, na tej planecie ( Kosmici czytający to oczywiście wpiszą sobie swoją planetę) , pojawia się pragnienie spokoju. Dość często wypowiadane pod postacią „Weź daj mi już spokój” – wtedy dostajesz krawat, lub równie coś idiotycznego a spokoju jak nie było tak nie ma. Ma ktoś przepis? Chętnie wysłucham zeraili@o2.pl . Ja jakoś od czasów zamierzchłych nie wiem co to jest. Co prawda nie ma wojen i nikt mnie nie głodzi ale mam przeświadczenie, że spokoju nie doświadczam. Kiedyś tam dawno temu straszyła matematyka z geografią w liceum. Do tego stopnia ,że było mi dość niedobrze jak miałem iść na te lekcje. Pani z geografii kazała mi kiedyś wyjść właściwe to się wykrzyczała to do mnie, po tym jak w odpowiedzi na jej jakże istotne pytanie „ A jakie są warunki do uprawy buraka cukrowego Jakubowski ? „ – padła odpowiedź jedyna która mogła paść w tych warunkach „ zielonym do góry sadzimy i dużo wody” . I musiałem sobie iść z Sali i miałem posadzone do końca szkoły. Mój przyjaciel pod nosem natomiast na koniec lekcji burknął że gwiazdy są jakie jakie ? Zachęcała Pani profesor – Wysrane padło i poszedł sobie chłop za mną na korytarz. Matematyka była taka ,że do dziś nie rozumiem nic z niej, ale to wina jakże miłej pani z matematyki, która uważała ,że ona wie, więc starczy. No to świetnie czemu mam mieć spokój przez 4 lata jak mogę mieć boleści brzucha i inne tego typu uroki dnia.
Dalej było coraz lepiej, praca która polegała na tym ,że nikt nie wiedział na czym polegała, wszyscy uważali, że jest ważna a po wejściu do Uni wszystkim powiedziano: Dziękujemy do widzenia. Spokój osiągnięty tym, że tylko się z tego powodu pochorowałem. Właściwie to zawsze jak się pracuje dla kogoś to jest problem z tym, czy będzie spokój czy nie. I nie wiem co jest gorsze praca ku chwale ojczyzny, czy też dla przedsiębiorcy. Różnica była taka, że w pierwszej opcji wypłata była zawsze na czas, natomiast nigdy człowiek nie wiedział kiedy i kto kogo zastrzeli. A w drugiej opcji prywatnej wypłaty nigdy nie było na czas, natomiast szef nigdy nie wiedział co chce.
Spokój okazał się bardziej takim stanem związanym z tym ,że czasem się szło na imprezę do przyjaciela Grzesia ( serdeczne pozdrowienia) i tam ten spokój następował ale też po nim następował inny stan już nie za dobry. A czasem wręcz prześladująco biegający i czasem też trzeba było oddać płyn nie tą stroną co zwykle.
Podobno pieniądze szczęścia nie dają, więc co go daje? Miłość ? A to ciekawe ktoś wie co to email wyżej. Zdrowie? A jest ktoś zdrowy w tych czasach ? Więc gdzie jest ten złoty środek życia, jedynego niby które mamy i jak to życie przeżyć tak żeby mieć spokój ducha i wstawać bez uczucia dolegliwości gastrycznych z powodu miejsca gdzie się pracuje? Ba co zrobić, żeby żyjąc jednak nie mieć świadomości, że jak się umrze to zostawi się spory problem własnym dzieciom. (powala mnie ta reklama ubezpieczenia)
Ma ktoś ochotę rozwiązać zagadkę niech pisze ;)