Instruktor nauki jazdy, jak już kiedyś ktoś słusznie stwierdził ma zawód podlegający bardzo dużemu obciążeniu psychicznemu. Dlaczemu ? Proste, pracuje z ludźmi którzy pragną nauczyć się poruszać toną szkła, metalu, i łatwopalnych płynów. Ta tona pozostawiona samemu kursantowi tudzież kursantce zostałaby na pierwszej bramie, z dopiskiem tu byłam Kursant/ ka. Niestety zawód, polega na pracy z całą masą ludzików, których uczy się tego samego. TU patrz teraz, teraz nie patrz, a tu jest STOP czyli nie jedziemy jak miałaś zamiar. A teraz odwracamy się i patrzymy do tyłu. Słowa powtarzane w nieskończoność we własnej głowie, nie są wymysłem mojej chorej wyobraźni, ani urojonego poziomu własnych racji, tylko ogólnymi zasadami poruszania się pojazdem. Jak jedziesz do tyłu a masz z tyłu szybę, przez która coś widać to patrzysz do szyby a nie na własne nogi. Skoro instruktor mówi, odwracamy się do tyłu, to się trzeba odwrócić. Ale nie zawsze wszystkie jednostki są tak potulne i robią co się im mówi, oczywiście mówi się im to dla własnego dobra, żeby potem nie przejechały własnego instruktora, lub też dowolnej jednostki innej. I jak to wygląda ?No wygląda to bardzo prosto, patrzymy do tyłu, a kursant/ ka XXX patrzy w lusterko. Na pytanie gdzie patrzysz i dlaczego nie do tyłu. Pada sakramentalne bo tak mi jest lepiej. TO lepiej objawia się tym, że jedzie się już po linii lub wali się po pachołkach równo. CO więcej taki kursant XXX lub kursantka YYY w swoim wielkim teście " tak będzie mi lepiej" nie bierze pod uwagę tego, że taki strzelony pachołek z plastikowym tyczkiem potrafi zrysować bok samochodu po całości, włącznie z naklejonym tam Żubrem. Ważne jest tylko to jedno, że "tak mi lepiej jest patrzeć, gdyż tak mi lepiej jest" Yhy Pachołkowi też było chyba dobrze. Kursant xxx z kursantką yyy mają też inne propozycje swojej wizji bajki pod tytułem, czy instruktor mnie nie kłamczy ? Tak, bo ja rano wstaje z uporem maniaka, wszystkim cisnę co innego a od paru lat, zajmuję się hodowlą pieczarek, a nie przygotowaniem do poruszania się po drodze i zdaniem egzaminu. I tak oto przypadki różnej interpretacji zachowań się moich są zgoła odmienne od stanu świadomości swojego własnego zrozumienia co jest, a co tylko mi się wydaje, że jest. Zawiłe ? Ależ skąd. TO proste jak budowa cepa. A cep zbudowany jest z 2 elementów. I służy do ? No własnie po co jest cep ? Cep jest po to żeby hmm był. A co to za elementy tego cepa ? Yyy no ten no ten tu i ten tamten tu. Bardzo dobrze, poradzisz sobie bez problemu na egzaminie z obsługi cepa. I tak oto dochodzimy do sedna rozważań nad tym co jest gdzie i czemu to trzeba wiedzieć ,jak co się nazywa i do czego służy. BO to jest egzamin państwowy, i trochę wkładu trzeba w niego wnieść chcąc zdać za którymś razem. Dziwnym trafem, kursant yyy z kursantką XXX czytającą materiały dostępne tu i ówdzie ( aleluja ktoś jeszcze czyta) bez problemu znajdują, wszystkie światła, wiedzą jak otwiera się maskę ( pokrywę silnika) wiedzą jak wyglądają zadania egzaminacyjne i całą masę innych rzeczy ogarniają na bieżąco. A tłumaczenie się, że nigdy nie sprawdzałam /em oleju, biorąc pod uwagę że należy tylko umieć to powiedzieć, jest jak cep w rękach służący za sokowirówkę.
Jak już ktoś będzie robił mi sok w głowie tym cepem podczas pokazywania świateł błyszcząc tymi umiejętnościami, proszę pamiętać, że lubię pomidorowy.
.jpg)