Opowieści z prawego fotela...

Żeby  trwać należy być. Aby działać trzeba mieć. Unia rządzi unia radzi unia nigdy Cię nie zdradzi. W początkach wydawało się proste. Iść ,złożyć wniosek a tam ludzie będą chcieli abyś dostał kasę i stanął na własnych nogach prowadząc firmę. Nic bardziej mylnego.  Po pierwsze okazało się ,że Pan udzielający nam informacji udzielił jej tylko chyba z zastrzeżeniem ważności wypowiedzi na 12 godzin.  Zabraliśmy się z Wojciechem za rekonesans, co mieć trzeba a co mieć musimy. Nasze kroki wylądowały w pośredniaku, gdzie oczywiście z otartymi rękami zostaliśmy przyjęci przez zajebistą kolejkę innych przyjętych z otwartymi rękami. Jak już dotarliśmy do tej końca kolejki i ktoś chciał z nami porozmawiać okazało się że to nie tu. Ale stało się fajnie. I to żeby było śmieszniej była właściwa kolejka do właściwego człowieka co okazało się dopiero po następnej godzinie. Dla przypomnienia postaci występujących w tej opowieści, wyjaśniam że Pan Wojciech ma ograniczoną cierpliwość.  Więc już był wkurwiony. A ja zgodnie z zasadą wszystko może się zdarzyć nuciłem sobie przebój Variusów. I tak po wizycie w tym Upe wiemy, że osoba fizyczna może się starać o dotację ale tylko jeśli przebywa na bezrobociu jako zarejestrowany człowiek.  Jak  tak okaże się, że ktoś dotację chcę dostać ale przy tym chcę coś zjeść i się zatrudni legalnie chcąc płacić podatek od tego że może pracować, dotacji nie dostanie bo przecież już ma pracę.  Po przenalizowaniu za i przeciw okazuje się ,że osoba niepełnosprawna ma szansę dostać też dotację, i to w formie uproszczonej.  Człowiek taki – ludzik zwykły wypisuje elaborat ze 15 stron o tym jak ma zamiar działać i czemu, natomiast osoba niepełnosprawna 1 kartkę A4. Padło ,że Wojciech bierze opcje wygodniejszą z zapewnieniem organizatorów tej imprezy ,że na pewno dostanie i to zdecydowanie więcej tych dutków co potrzebne są żeby móc działać. I tu zaczyna się zabawa.
Wniosek należy złożyć po 1 stycznie ale jak się okaże że złożysz wniosek pierwszy, śpiąc w nocy pod urzędem pracy, to pieniądze może będą w marcu. A czas rozpatrzenia wniosku to miesiąc. Czyli nie chu chu żeś zarwał noc po sylwku, tudzież spędzałeś sylwestra w tej kolejce innych żyjących w złudzeniach ludzi , możesz się okazać człowiekiem który jest ostatni w kolejce do kasy. Bo jakże wielmożni tego urzędu poinformowali liczy się kolejność składania wniosku. 
Byliśmy bardziej przebiegli od nich ;) Wniosek poszedł pocztą w starym roku z informacją że ma być rozpatrzony w nowym. Cóż nie przewidzieli tego a roszady w kolejce musiały być urocze.  Po jakimś czasie oczywiście okazało się ,że kasy nie ma i nie będzie w ogóle.  Tak biuro wynajęte, sala jest, za plac uroczej gminie Kozy trzeba płacić. A tu nic się nie rusza. Wniosek złożony końcem roku przeszedł rozpatrzenie koło końca marca. Przez ten czas oczywiście Wojciech pozostawał bezrobotnym i dzięki dobru tego kraju mógł spokojnie schudnąć nie jedząc nic oczekując na dotacje z Uni dla biednych i nie dożywionych przyszłych przedsiębiorców.  Przemysław w tym czasie rozpierdalał ścianę z pustaków, aby nie zrobił tego samego w tym urzędzie. 
Kolejna urocza historia z tym związana jest taka ,że jako ten głodujący przyszły przedsiębiorca od pół roku, musi zapłacić jeszcze poręczenie za to że coś dostanie. A nie wpadliśmy na to żeby napadać sobie na banki w międzyczasie i taki zonk w postaci 2 tyś u notariusza za przystawienie swojej pieczęci pod napisem „Tak zgadzam się na to że Wam oddam to jak mi się nie uda”. Poziom tego Państwa przyjaznego przerósł nasz poziom postrzegania rzeczywistości. Były chwile zwątpienia i zastanowienia się czy to ma jakiś sens. Szanse na niepowodzenie działalności gospodarczej są duże, wtedy trzeba oddać wszystko i odsetki. Tylko z czego oddać skoro nic się niema. Chyba w naturze.
Na koniec końców, zostaliśmy udupieni po całości informacją że niestety Panowie nie dostaniecie tyle ile chcieliście, dostaniecie obie mnie, i cieszcie się ,że w ogóle. Pół roku zabawy i przygotowań i taki strzał w pysk. I co zrobić ? Nadstawić się i poprosić o więcej. Niech walą ile chcą. Nie poddaliśmy się i nie poddamy się.   Po roku działalności pojawiła się kontrola z urzędu pracy czy aby istniejemy. Okazało się ,że tak jesteśmy mamy się świetnie. CO zaskoczyło i kontrolerów i nas przecież w założeniach miało być że uciekamy do Meksyku po odebraniu kasy z unii. TO był dopiero początek, i trudno mówić o końcu historii skoro ona dalej trwa.